– Popyt i generacja w systemie elektroenergetycznym powinny być zbilansowane w każdej chwili, a operator powinien mieć rezerwy na wypadek, gdyby z systemu wypadła elektrownia czy linia energetyczna – mówi nam Jacek Misiejuk, dyrektor zarządzający firmy Enel X Polska. – Takie rezerwy można tworzyć zarówno po stronie wytwórczej, jak i odbiorczej. Po części efektywniej jest zapłacić odbiorcom, by byli gotowi do przesunięcia zapotrzebowania – dodaje.
Za bilansowanie systemu odpowiadają w Polsce PSE. Firma prowadziła pilotażowy program w tym obszarze w latach 2014–2016, ale nie płacono wówczas za gotowość do ograniczenia czy przesunięcia zapotrzebowania – i z tego powodu przedsiębiorcy mieli stracić zainteresowanie programem. Od 2017 r. ruszono z przetargami na DSR (Demand Side Response) oraz płatnościami. Termin składania ofert do najbliższego wypada już za kilka tygodni, w pierwszej połowie września.
CZYTAJ TAKŻE: PSE doprecyzowuje zasady w przetargach na DSR
Obecnie funkcjonują trzy programy DSR: gwarantowany, bieżący i bieżący uproszczony. W przypadku wszystkich ogłaszane są przetargi nieograniczone, w których mogą wziąć udział konsumenci o dużym poborze prądu, przedsiębiorcy oraz firmy agregujące odbiorców energii elektrycznej, takie jak Enel X.
– We wrześniu można składać oferty w czterech przetargach na świadczenie usługi DSR w 2020 r. – mówi nam Maciej Wapiński z PSE. – Tylko w ramach programu gwarantowanego oczekiwany wolumen redukcji wynosi od 460 do 740 MW dla okresu od 1 kwietnia do 30 września (tj. okres letni) oraz od 400 do 600 MW dla okresu 1 lutego – 31 marca i 1 października – 30 listopada (tj. okres zimowy). Dodatkowo w ramach programu gwarantowanego w okresie letnim wydzielono pięć obszarów, dla których wyznaczono osobny wolumen mocy dyspozycyjnej, sięgający od 40 do 90 MW w zależności od regionu – informuje.
Jak szacuje Misiejuk, w ostatnim przetargu zbudowano rezerwy rzędu 715–785 MW. To jednak nie jest w pełni satysfakcjonujący poziom: na świecie poziom rezerw zabezpieczanych kontraktami DSR to ok. 10 proc. zapotrzebowania. Oznacza to, że jeśli tego lata dobijało ono w Polsce 24 tys. MW, to kontraktami tego typu należałoby zabezpieczyć ok. 2,4 tys. MW. Przeszło trzykrotnie więcej niż pula z ostatniego przetargu. A to nie koniec. – PSE wymaga, by rezerwy w systemie elektroenergetycznym wynosiły od 9 proc. do – długoterminowo – 18 proc. w stosunku do zapotrzebowania – mówi Misiejuk.