Na wyłączaniu maszyn można zarobić

Polskie Sieci Elektroenergetyczne zaczynają budować nowy model tworzenia rezerw na kryzysowe chwile: to kontrakty DSR. W ich ramach przedsiębiorca może zarobić dziesiątki tysięcy złotych za zmniejszenie zużycia energii w szczycie.

Publikacja: 22.08.2019 17:07

Na wyłączaniu maszyn można zarobić

Foto: Bloomberg

– Popyt i generacja w systemie elektroenergetycznym powinny być zbilansowane w każdej chwili, a operator powinien mieć rezerwy na wypadek, gdyby z systemu wypadła elektrownia czy linia energetyczna – mówi nam Jacek Misiejuk, dyrektor zarządzający firmy Enel X Polska. – Takie rezerwy można tworzyć zarówno po stronie wytwórczej, jak i odbiorczej. Po części efektywniej jest zapłacić odbiorcom, by byli gotowi do przesunięcia zapotrzebowania – dodaje.
Za bilansowanie systemu odpowiadają w Polsce PSE. Firma prowadziła pilotażowy program w tym obszarze w latach 2014–2016, ale nie płacono wówczas za gotowość do ograniczenia czy przesunięcia zapotrzebowania – i z tego powodu przedsiębiorcy mieli stracić zainteresowanie programem. Od 2017 r. ruszono z przetargami na DSR (Demand Side Response) oraz płatnościami. Termin składania ofert do najbliższego wypada już za kilka tygodni, w pierwszej połowie września.

CZYTAJ TAKŻE: PSE doprecyzowuje zasady w przetargach na DSR

Obecnie funkcjonują trzy programy DSR: gwarantowany, bieżący i bieżący uproszczony. W przypadku wszystkich ogłaszane są przetargi nieograniczone, w których mogą wziąć udział konsumenci o dużym poborze prądu, przedsiębiorcy oraz firmy agregujące odbiorców energii elektrycznej, takie jak Enel X.
– We wrześniu można składać oferty w czterech przetargach na świadczenie usługi DSR w 2020 r. – mówi nam Maciej Wapiński z PSE. – Tylko w ramach programu gwarantowanego oczekiwany wolumen redukcji wynosi od 460 do 740 MW dla okresu od 1 kwietnia do 30 września (tj. okres letni) oraz od 400 do 600 MW dla okresu 1 lutego – 31 marca i 1 października – 30 listopada (tj. okres zimowy). Dodatkowo w ramach programu gwarantowanego w okresie letnim wydzielono pięć obszarów, dla których wyznaczono osobny wolumen mocy dyspozycyjnej, sięgający od 40 do 90 MW w zależności od regionu – informuje.

""

energia.rp.pl

Jak szacuje Misiejuk, w ostatnim przetargu zbudowano rezerwy rzędu 715–785 MW. To jednak nie jest w pełni satysfakcjonujący poziom: na świecie poziom rezerw zabezpieczanych kontraktami DSR to ok. 10 proc. zapotrzebowania. Oznacza to, że jeśli tego lata dobijało ono w Polsce 24 tys. MW, to kontraktami tego typu należałoby zabezpieczyć ok. 2,4 tys. MW. Przeszło trzykrotnie więcej niż pula z ostatniego przetargu. A to nie koniec. – PSE wymaga, by rezerwy w systemie elektroenergetycznym wynosiły od 9 proc. do – długoterminowo – 18 proc. w stosunku do zapotrzebowania – mówi Misiejuk.

Niezłe polskie stawki
– Dla przedsiębiorców udział w programie DSR oznacza dodatkowe przychody: w 2018 roku łączne wynagrodzenie za gotowość wyniosło 50 mln zł – podkreśla Wapiński. – Pieniądze są ważne. W zależności od programu może to być od 70 tys. zł/MW rocznie do 180–190 tys. zł/MW rocznie. Na tle innych krajów to całkiem atrakcyjne wynagrodzenie – uzupełnia Misiejuk.
Czasem uczestnikom chodzi też o wizerunek, a także profilaktykę – to oni decydują, jakie urządzenia wyłączą w „chwili próby”, co redukuje ryzyko wprowadzenia dalej idących ograniczeń dostaw prądu, np. do krytycznego dla firmy urządzenia. A w mało której takiego nie ma. – Grono odbiorców jest zróżnicowane: to firmy z przemysłu energochłonnego, ciężkiego, cementownie, zakłady papiernicze, przeróbka stali, centra danych, firmy wytwórcze z rozmaitych branż, a nawet bardzo zaawansowanych technologii – wylicza Misiejuk.

Inna sprawa, że wiedza o DSR w Polsce jest znikoma. Z badań firmy Kantar wynika, że 79 proc. przedsiębiorców nigdy o tych programach nie słyszało. Na drugim biegunie jest znikomy odsetek: zaledwie 3 proc. zna skrót i wie, co on oznacza. Tym bardziej nie ma wiedzy, jak można wykorzystać udział w takim programie. Ba, 70 proc. zaprzecza – lub nie jest pewna – twierdzeniu, że gorące lato może oznaczać konieczność ograniczenia zużycia prądu.
Jednocześnie 45 proc. przyznaje, że przerwa w produkcji miałaby wysoki lub średni wpływ na biznes. 40 proc. nie ma żadnej procedury na wypadek awarii prądu, w 24 proc. są zaledwie ogólne zasady na taką okoliczność. Za to połowa ankietowanych byłaby gotowa zmniejszyć zużycie prądu w firmie, aby zabezpieczyć sieć energetyczną przed awarią.

Rynek mocy doda gazu
Elastyczność na potrzeby DSR można uzyskać na wiele sposobów – z reguły produkcję przesuwa się na inne godziny, a okres przestoju wykorzystuje na np. doraźne naprawy, remonty czy szkolenia. Doraźnie można np. zmniejszać klimatyzację, ogrzewanie czy oświetlenie pomieszczeń. – Uczestnicy mają świadomość wagi tego, w czym uczestniczą, i zdają sobie sprawę, że chodzi o uniknięcie sytuacji takiej jak w 2015 r., kiedy kilka tysięcy odbiorców zostało zmuszonych do nagłego ograniczenia produkcji w wyniku ogłoszenia 20. stopnia zasilania. W tamtym przypadku chodziło o firmy, które były do tego nieprzygotowane i nie dostały za to pieniędzy – wskazuje Misiejuk.

CZYTAJ TAKŻE: PSE chcą mocy ze słońca

Realnie program DSR bywa potrzebny, gdy nastąpi zbieg okoliczności: pogoda generująca wysokie zapotrzebowanie w systemie i brak generacji energii z wiatru, awarie elektrowni, problemy z importem energii. W Polsce jeszcze nie doszło do takiej sytuacji, żeby uczestnicy programów rzeczywiście musieli wyłączać maszyny w firmach – wszystkie tego typu sytuacje były ćwiczeniami. Ale też każde lato przynosi nowe rekordy zapotrzebowania i nowe wyzwania dla systemu elektroenergetycznego. Co zresztą niektórych przedsiębiorców cieszy: wynagrodzenie jest w końcu dzielone na pulę „za gotowość” i pulę „za wyłączenie”.
A ma być jeszcze opłacalniej. – Wraz z utworzeniem rynku mocy w 2021 r. zmienia się zasadniczo formuła programów DSR. Aukcje do niego wystartowały już w zeszłym roku i uzyskaliśmy znacząco wyższe ceny niż w programie gwarantowanym DSR – deklaruje Misiejuk.

– Popyt i generacja w systemie elektroenergetycznym powinny być zbilansowane w każdej chwili, a operator powinien mieć rezerwy na wypadek, gdyby z systemu wypadła elektrownia czy linia energetyczna – mówi nam Jacek Misiejuk, dyrektor zarządzający firmy Enel X Polska. – Takie rezerwy można tworzyć zarówno po stronie wytwórczej, jak i odbiorczej. Po części efektywniej jest zapłacić odbiorcom, by byli gotowi do przesunięcia zapotrzebowania – dodaje.
Za bilansowanie systemu odpowiadają w Polsce PSE. Firma prowadziła pilotażowy program w tym obszarze w latach 2014–2016, ale nie płacono wówczas za gotowość do ograniczenia czy przesunięcia zapotrzebowania – i z tego powodu przedsiębiorcy mieli stracić zainteresowanie programem. Od 2017 r. ruszono z przetargami na DSR (Demand Side Response) oraz płatnościami. Termin składania ofert do najbliższego wypada już za kilka tygodni, w pierwszej połowie września.

Pozostało 85% artykułu
Energetyka Zawodowa
Poprzedni zarząd PGE bez absolutorium. Zaszkodziła kampania informacyjna
Energetyka Zawodowa
Spór rządu z energetykami o magazyny energii. Inwestycje pod znakiem zapytania
Energetyka Zawodowa
Resorty odpowiedzialne za energetykę krytykują projekt ministerstwa finansów
Energetyka Zawodowa
Różne strategie oczekiwania na wydzielenie węgla ze spółek
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka Zawodowa
Litwa pomoże odbudować energetykę Ukrainy po atakach Rosji