Nowelizacja ustawy wiatrakowej znosi przede wszystkim tzw. zapis 10h i wprowadza możliwość lokowania lądowych farm wiatrowych przy minimalnej odległości 500 m od zabudowań (obecnie to 700 m). Zgodę na taką decyzję musi jednak wyrazić gmina po konsultacjach społecznych. Ministerstwo Energii stara się przekonać, że ustawa wiatrakowa jest ustawą o niższych cenach energii także m.in. dzięki lądowym farmom wiatrowym, które są najtańszym źródłem energii. W tym celu resort zorganizował konferencję prasową.
Czytaj więcej
Sejm przegłosował poprawki łagodzące niektóre przepisy tzw. ustawy wiatrakowej, która m.in. mrozi...
Argumenty za ustawą
– Ideą, która nam przyświeca w tym projekcie, jest bezpieczeństwo energetyczne kraju. Do tego zmierzamy wspólnie z operatorem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo (PSE – red.). Każda taka nasza inicjatywa legislacyjna jest efektem dialogu. Ustawa o niskich cenach energii, ustawa, która odblokowuje potencjał odnawialnych źródeł energii, także wprowadza mechanizm ochrony dla odbiorców końcowych energii na ostatni kwartał, ale przede wszystkim odblokowuje ten potencjał, który Polska ma, który możemy wykorzystać do tego, żeby zagwarantować odbiorcom, ale także odbiorcom przemysłowym niskie ceny energii – podkreślił minister energii Miłosz Motyka. Jego zdaniem jeden GW mocy z energii w lądowych elektrowniach wiatrowych może doprowadzić do spadku cen energii elektrycznej o 10 zł za MWh.
– Jest niezaprzeczalnym faktem, że lądowa energetyka wiatrowa jest dzisiaj najtańszym źródłem energii i o faktach, o dowodach, o danych chcemy dyskutować. To jest ustawa, która w pełni chroni interes wspólnot lokalnych i bardzo dziękuję za ten może długi, ale bardzo wytężony merytorycznie czas pracy wszystkim na każdym etapie, w parlamencie, w Sejmie, w Senacie oraz na etapie konsultacji. W pełni zabezpieczamy interes wspólnot lokalnych. Mowa tu o funduszu partycypacyjnym, a więc przyznaniu do 20 tysięcy złotych od jednego MW dla mieszkańców w okolicy kilometra od wiatraka – tłumaczył Motyka. Minister podkreśla, że ustawa to nowe miejsca pracy. – Udział polskich firm w łańcuchu dostaw dla lądowej energii wiatrowej wynosi obecnie 50 proc.
Wskazał on, że to Rada Gminy jako organ decydujący podejmuje ostatecznie decyzję, czy dana inwestycja wiatrowa powstanie czy nie. – Każda z tych inwestycji będzie miała oczywiście oddzielną ocenę, więc nikt nikomu tutaj niczego nie każe. My odblokowujemy potencjał, dajemy możliwość, mówimy o szansach, jakie daje transformacja energetyczna. Mówimy o ekonomii, a nie o polityce. Jeżeli ta odległość miałaby być większa, zawsze dana ocena będzie na to wskazywała – dodaje.