Rekordowy import energii do Polski. „Gdzie indziej było taniej”

W ostatnią sobotę w Polsce odnotowaliśmy rekordowy import energii. Komentarze zaraz po tej informacji zmierzały w stronę krytyki OZE. Ale import wynikał z faktu, że w innych krajach Europy prąd był w danej chwili tańszy niż na naszym rynku.

Publikacja: 22.11.2023 09:54

Rekordowy import energii do Polski. „Gdzie indziej było taniej”

Foto: Adobe Stock

Sobota 18 listopada była interesującym dniem dla Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE). W godzinach handlowych 14-15 Polska odnotowała rekordowe (ok. 4,4-4,5 GW) wolumeny importu energii elektrycznej (EE), pokrywające ok. 20 proc. chwilowego zapotrzebowania.

Rekord importu energii

To rekordowa ilość importowanej energii. Wysoki import utrzymywał się przez większość doby - w godzinach 10-16 wyniósł 3,7 GW, natomiast między 6 a 22 Polska importowała średnio 2,9 GW.

Co złożyło się na tę sytuację? Kryzysu nie było, bo import - owszem - był rekordowy, ale zgodnie z danymi Polskich Sieci Elektroenergetycznymi był to tylko import handlowy, a nie operatorska pomoc międzysystemowa.

Czytaj więcej

Ceny węgla przytłaczają PGE

To może wskazywać, że problemów z bilansowaniem systemu energetycznego nie było, mimo że niektórzy komentatorzy branży energetycznej wskazywali, że to nieprzewidywalne OZE było winne wysokiemu importowi. Dane PSE wskazują jednak, że tak wysoki import wynikał z atrakcyjnych cen poza Polską i decyzji uczestników rynku.

Dunkelflaute, czyli susza

Faktem jest jednak, że w sobotę w Polsce miało miejsce zjawisko bliskie Dunkelflaute (susza OZE) charakteryzująca się okresami niskiej wietrzności i/lub nasłonecznienia.

Jak wynika z analizy Instytutu Jagiellońskiego, zainstalowane 9.8 GW w krajowej lądowej energetyce wiatrowej (LEW) produkowało średnio ok. 0.8 GW (8 proc.), a w najniższych momentach - niecałe 270 MW (3 proc.). Nie popisała się także fotowoltaika (PV), gdzie 15,5 GW mocy produkowało co najwyżej ok. 1.5 GW (10 proc.).

Pomimo tych warunków, a także pomimo dyspozycyjności źródeł konwencjonalnych (łącznie ok. 23,8 GW, ubytki mocy JWCD rzędu 7,7 GW), wystarczającej do pokrycia krajowego zapotrzebowania (średnio 19,6 GW, maksymalnie 22,2 GW), wiele z tych źródeł nie pracowało.

Dlaczego więc importowano energię, skoro rezerwy mocy na wypadek braku OZE nie były potrzebne? „Masywny import mocy przez Polskę nie był zatem efektem Dunkelflaute i koniecznością "ratowania" bilansu systemu. Główną przyczyną była obfitość tańszej energii w innych krajach - głównie w Hiszpanii i Francji, a także Skandynawii oraz w Czechach i Słowacji” – wyjaśniają analitycy Instytutu Jagiellońskiego.

Niskie zapotrzebowanie

Dane ENTSO-E (europejskie stowarzyszenie operatorów energetycznych) wskazują na ok. 12 GW nadwyżki produkcji ponad zapotrzebowanie we Francji, ok. 4 GW w Szwecji i Norwegii, ok. 2 GW w Czechach i Słowacji (średnia ze wszystkich godzin doby) oraz ok 5 GW w Hiszpanii (średnia z godzin solarnych, tj. 11-18).

„Nadwyżka produkcji była z jednej strony efektem niższego ("sobotniego") zapotrzebowania niż w ciągu tygodnia pracy, a z drugiej - sprzyjających warunków pogodowych. Przełożyło się to na niższe ceny EE, zwłaszcza w Hiszpanii i Francji względem Niemiec czy Polski” – tłumaczą eksperci IJ.

Tańsza energia przepłynęła w stronę Holandii czy Niemiec oraz dalej, do Polski i Litwy.

Sobota 18 listopada była interesującym dniem dla Krajowego Systemu Elektroenergetycznego (KSE). W godzinach handlowych 14-15 Polska odnotowała rekordowe (ok. 4,4-4,5 GW) wolumeny importu energii elektrycznej (EE), pokrywające ok. 20 proc. chwilowego zapotrzebowania.

Rekord importu energii

Pozostało 93% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Elektroenergetyka
Mniejsza koncentracja na rynku prądu i większa liczba odmów przyłączeń do sieci
Elektroenergetyka
Elektroenergetyka zieleni się na giełdzie po doniesieniach o wydzieleniu węgla
Elektroenergetyka
Ukraina zaskoczyła. Wyprodukowała nadmiar prądu i wysłała do Polski
Elektroenergetyka
Enea podaje wyniki i przypomina o zawieszeniu NABE
Elektroenergetyka
Kolejny państwowy kontrakt-widmo. Tak się kończy kupowanie biomasy na pustyni