Reklama

Wojna o energetykę wraca na nowo. MAP: Resort klimatu dba jedynie o interesy OZE

Już przy pierwszym projekcie rozporządzenia, spór o kierunki rozwoju energetyki wraca ze zdwojoną siłą. Chodzi o tzw. poziom obowiązku OZE dla dużych przedsiębiorców. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało na kolejne lata znacznie wyższy poziom tego obowiązku, aniżeli jest on obecnie. Spotkało się to z dużą krytyką innych resortów w rządzie.

Publikacja: 14.08.2025 19:17

Wojna o energetykę wraca na nowo. MAP: Resort klimatu dba jedynie o interesy OZE

Foto: Adobe Stock

Resort klimatu i środowiska (MKiŚ) zaproponował w rozporządzeniu ustalenie obowiązku uzyskania i umorzenia tzw. zielonych certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia energii z OZE, na poziomie 13 proc. w 2026 r., 12 proc. w 2027 r. oraz 11 proc. w 2028 r. oraz utrzymanie obowiązku dla błękitnych certyfikatów na dotychczasowym poziomie, czyli 0,5 proc. – W 2025 r. wynosił on 8,5 proc. dla zielonych certyfikatów oraz 0,5 proc. dla błękitnych certyfikatów.

Czytaj więcej

Ile będą kosztować osłony chroniące przed podwyżkami cen ciepła? Minister podaje szacunki

Dlaczego poziom obowiązku OZE musi być wyższy? 

Projektodawca proponuje, aby procedowany projekt rozporządzenia określał poziom obowiązku dla lat 2026-2028, co ma na celu zbudowanie dłuższej niż minimalna wymagana ustawą o OZE jednorocznej perspektywy regulacji. „Przedmiotowe działanie dodatkowo zwiększy poziom bezpieczeństwa prawnego uczestników rynku zielonych certyfikatów, w tym zarówno podmiotów zobowiązanych do zakupu zielonych certyfikatów jak i wytwórców energii elektrycznej z OZE” – czytamy w uzasadnieniu.

Resort podał, że zaproponowany poziom obowiązku wynika z potrzeby zapewnienia płynności rynku na poziomie, który zapewni możliwość zakupu przez sprzedawców realizujących obowiązek ustawowy wynikający ze sprzedaży energii odbiorcom końcowym wolumenów adekwatnych do ich potrzeb.

Zdaniem resortu klimatu proponowane poziomy pozwolą na pozostawienie wygenerowanej nadwyżki praw majątkowych z lat ubiegłych (ok. 25,1 TWh) na aktualnym poziomie w roku 2026, co powinno zapewnić stabilizację rynku i brak wzrostu cen, jednocześnie nie pogłębiając istniejącej nadwyżki; powolne zmniejszanie nadwyżki praw majątkowych w latach 2027 i 2028 (redukcja do 23,5 TWh w roku 2027 i do 19,6 TWh w roku 2028).

Reklama
Reklama

Inne resorty obawiają się wzrostu cen energii

Zgoła odmienną perspektywę przedstawiają inne resorty, a najmocniejszy głos dobiega chyba z Ministerstwa Aktywów Państwowych, które zdecydowanie nie zgadza się ani z zaproponowanym poziomem obowiązku OZE, ani z uzasadnieniem. W piśmie MAP, pod którym podpisał się wiceminister Robert Kropiwnicki, czytamy, że zaproponowana wielkość obowiązku w latach 2026-2028 w przedziale 13 proc.-11 proc., „spowoduje znaczny wzrost wartości certyfikatów względem roku 2025, co przełoży się na wzrost ceny energii dla odbiorców końcowych”.

Aktualnie cena zielonych certyfikatów przy obecnie obowiązującym obowiązku 8,5 proc. i cenie 30 zł to około 2,5 zł za 1 MWh energii elektrycznej. Zdaniem MAP, przy 13 proc. obowiązku OZE i przy np. wzroście wartości tzw. „zielonego certyfikatu” do kwoty 70 zł za 1 MWh.  „To już oznacza wzrost cen energii o ok. 10 zł za 1 MWh. Wzrost ceny energii o 7,5 zł za 1 MWh, biorąc pod uwagę wysokie ceny energii elektrycznej, oznacza zmniejszenie konkurencyjności gospodarki” – uważa MAP. Dodatkowo, MAP wskazuje, że kontraktacja energii elektrycznej na rok 2026 jest już zakończona przez sprzedawców, w związku z tym, w przypadku tak gwałtownego wzrostu obowiązku z 8,5 proc. na 13 proc., spółki obrotu poniosą zwiększone koszty, co w kolejnych latach będzie przeniesione na odbiorców energii elektrycznej w całości.

Czytaj więcej

Rząd szuka pieniędzy na nowe ministerstwo energii. Resort finansów pyta resort klimatu

Równie krytycznie wypowiada się Ministerstwo Energii. W piśmie podpisanym przez ministra Miłosza Motykę, czytamy, że podniesienie poziomu obowiązku jest w jego ocenie nieuzasadnione i będzie mieć niekorzystny wpływ na odbiorców końcowych w postaci wzrostu cen energii elektrycznej bez osiągnięcia jasnych korzyści dla transformacji sektora energetycznego.

Resort energii proponuje, aby poziom obowiązku nabywania i umarzania świadectw pochodzenia w przedmiotowym projekcie został ustalony na poziomie 5 proc. w kolejnych latach – 2026, 2027 i 2028. „Przyjęcie wskazanego poziomu obowiązku wpłynie pozytywnie na koszty energii elektrycznej, w szczególności dla przedsiębiorstw energochłonnych. Ma to kluczowe znaczenie dla sytuacji gospodarczej polskich przedsiębiorców oraz pozostałych odbiorców końcowych” – czytamy w uzasadnieniu.

Z kolei MAP proponuje, by obowiązek na rok 2026 oraz lata 2027 i 2028 został określony na obecnie obowiązującym poziomie, tj. 8,5 proc. „Obowiązek na takim poziomie nie obciąży odbiorców końcowych, ale jednocześnie wysoka cena energii pozyskiwana przez wytwórców OZE wraz z doliczeniem wartości świadectwa pochodzenia na poziomie 30 zł za 1 MWh pozwoli im osiągnąć rentowność” – wskazuje MAP.

Reklama
Reklama

Zarzuty o dbanie jedynie o interesy OZE

MAP pokusił się zresztą na nietuzinkową uwagę skierowaną do prac MKiŚ. W piśmie MAP czytamy, że niezrozumiałym jest, dlaczego resort w uzasadnieniu oraz w ocenie skutków regulacji do projektu, wskazuje głównie interesy wytwórców energii elektrycznej w instalacjach OZE, a całkowicie pomija interesy odbiorców energii i kwestie oddziaływania regulacji na gospodarkę.

Czytaj więcej

Jest kompromis. Obowiązek OZE będzie większy niż teraz, ale mniejszy niż planowano

Czym jest obowiązek OZE i zielone certyfikaty?

Chodzi o tzw. obowiązek OZE. Rozporządzenie zakłada podwyższenie tzw. obowiązku OZE, a więc ilości zielonej energii elektrycznej, którą muszą konsumować firmy. To obowiązek utrzymywania pewnego udziału zielonej energii przez spółki energetyczne i dużych odbiorców energii elektrycznej. W praktyce jest on realizowany poprzez zakup i umarzanie świadectw pochodzenia energii (tzw. zielonych certyfikatów). Jeśli obowiązek jest duży, to wówczas zakupy certyfikatów (wystawionych przez producentów OZE) rosną, a wraz z tym ich cena. Sprzedaż certyfikatów to jedno z dwóch głównych źródeł przychodów producentów energii OZE, którzy uruchomili swoje instalacje do 2016 r. Później nowe instalacje, zamiast z certyfikatów, korzystały już z aukcji.

Resort klimatu i środowiska (MKiŚ) zaproponował w rozporządzeniu ustalenie obowiązku uzyskania i umorzenia tzw. zielonych certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia energii z OZE, na poziomie 13 proc. w 2026 r., 12 proc. w 2027 r. oraz 11 proc. w 2028 r. oraz utrzymanie obowiązku dla błękitnych certyfikatów na dotychczasowym poziomie, czyli 0,5 proc. – W 2025 r. wynosił on 8,5 proc. dla zielonych certyfikatów oraz 0,5 proc. dla błękitnych certyfikatów.

Dlaczego poziom obowiązku OZE musi być wyższy? 

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
OZE
PGE kontynuuje współpracę z Ørsted mimo ich problemów. Co z kolejnymi projektami?
OZE
Będzie prezydenckie weto do ustawy wiatrakowej? "Nie poddam się szantażowi"
OZE
Wiatraki słabną w oczach. Duński gigant potrzebuje pomocy
OZE
Prezydent zawetuje ustawę wiatrakową mrożącą ceny energii. Rząd ma plan awaryjny
OZE
Pierwsze wiatraki Orlenu na Bałtyku już stoją
Reklama
Reklama