Rozmowy pomiędzy energetyką a spółkami węglowymi w sprawie dostaw paliwa na 2018 r. weszły w decydującą fazę. Tak ostrych negocjacji nie było od lat – krajowego węgla brakuje, a stawki na światowych rynkach pną się w górę.
Prezesi firm górniczych oczekują, że w przyszłym roku ceny węgla wzrosną nawet o kilkadziesiąt procent – z około 9 zł za GJ (gigadżul energii zawartej w węglu) do około 12 zł. Czy zgodzi się na to energetyka? – A ma inne wyjście? – odpowiada Michał Herman, prezes Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia. – Sprzedając surowiec poniżej 10 zł za GJ, żadna kopalnia nie przeżyje – dodaje.
Jak ustaliliśmy, co do cen czarnego paliwa na przyszły rok z Polską Grupą Górniczą nie porozumiała się elektrownia Rybnik, którą Polska Grupa Energetyczna przejęła właśnie od francuskiego EDF. Chodzi o niebagatelną ilość 1,8 mln ton węgla, co stanowi 60 proc. rocznego zapotrzebowania Rybnika. Według naszych źródeł kłopoty z kontraktacją mają też inne elektrownie.
Polska Grupa Energetyczna zapewnia, że nie ma mowy o braku paliwa dla którejkolwiek z kupionych ostatnio siłowni. – Spółka EDF Polska stosowała politykę zabezpieczania dostaw paliw – uspokaja Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE. Na rynku coraz głośniej jednak o tym, że Grupa będzie zmuszona skorzystać z zakupów za granicą. Na taki ruch musiałby się jednak najpierw zgodzić minister energii.
Import węgla do Polski już i tak rośnie lawinowo. W ciągu trzech kwartałów np. ten z Rosji wzrósł o 54 proc., do 5,5 mln ton. A to problem, bo na świecie czarny surowiec tylko w ostatnich trzech miesiącach podrożał o kilkanaście procent.