Zdaniem eksperta nie byłoby to efektywne wydatkowanie środków z ETS (system handlu uprawnieniami do emisji CO2), ani pod względem trwałości efektów, ani też dopasowania do natury problemu. – Większym obciążeniem dla gospodarstw domowych są koszty związane z ogrzewaniem, a nie korzystaniem z prądu. O dodatku energetycznym rekompensującym wzrost cen energii można byłoby ewentualnie myśleć jedynie w przypadku najuboższych kilkunastu procent obywateli. Reszta powinna zaś zostać skierowana na rozwiązania trwale ograniczające koszty energii, w tym na termomodernizację budynków czy inwestycje w efektywne systemy ciepłownicze – radzi Śniegocki.
– Wszelkie programy socjalne powinny być domeną polityki socjalnej państwa, a nie resortu energii. Zadaniem rządzących powinno być likwidowanie przyczyn. Tymczasem rekompensaty z tytułu rosnących cen prądu próbą likwidowania skutków bez sięgania do przyczyn – wtóruje Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej.
Jak szacuje ekspert problem ubóstwa energetycznego obejmujący już dziś 12 proc. polskich rodzin, będzie się pogłębiał i obejmował szersze rzesze ludzi. Do tego należy doliczyć gałęzie gospodarki wrażliwe na cenę energii, które także będą oczekiwały mechanizmów ochrony przed rosnącymi jej kosztami.
Zdaniem Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty BCC Polska polityka państwa powinna być skierowana raczej na ograniczanie kosztów przedsiębiorstw poprzez zmniejszanie przez nie emisji. – Jeśli już te 5 mld zł ma być na coś wydane, to lepiej by poszło na modernizacje energetyki – precyzuje. Analitycy Ipopema Securities przewidują, że wzrosty cen energii w taryfie G są bardziej realne, po zapowiedziach rekompensat za podwyżki cen dla obywateli i energochłonnego przemysłu. Prace nad pakietem takich rozwiązań potwierdził w piątek wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.
Gomułka zwraca uwagę na wielomiliardowe potrzeby inwestycyjne sektora, ale także na potrzeby budżetu centralnego, który jest obciążany coraz to nowymi programami socjalnymi. – Ponieważ premier deklaruje utrzymanie deficytu poniżej 3 proc. PKB, to nie widzę pola dla zwiększania wydatków publicznych programem podobnym do 500 plus. Zwłaszcza, że równolegle podejmowane są zobowiązania zwiększania wydatków na ochronę zdrowia czy obronność. – Kolejne wydatki i zobowiązania sprawią, że w chudszych latach, które właśnie nadchodzą, będziemy się liczyć z przekroczeniem progu 3-proc. deficytu w budżecie. Już teraz jesteśmy na granicy, a mamy przecież duże tempo gospodarczego wzrostu – zauważa Gomułka.
Co prawda pula środków ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 będzie rosła – wskutek zwyżek na tym rynku – ale jednocześnie ilość sprzedawanych certyfikatów będzie topniała. – Eskalacja opłat za nie będzie nie do powstrzymania. Przy tym energetyka i tak pozostanie z problemem coraz wyższych kosztów generowania energii prowadzących nawet do ujemnych wyników działalności. Już dziś zresztą ilość uprawnień sprzedawanych przez Polskę jest znacznie mniejsza niż to co musi kupować energetyka i przemysł na rynku, których pule darmowych uprawnień też zmniejszają się z roku na roku – zauważa Gabryś.