Traderzy, kontraktując zakup i sprzedaż energii w dostawach długoterminowych, omijają ostatnio Towarową Giełdą Energii. Wybierają np. platformy brokerskie i zawierają umowy bilateralne. – Ceny wcale nie odbiegają od tych giełdowych. Ale są niższe marże i nie trzeba zwiększać depozytów w przypadku spadku cen energii – zauważa jeden z menedżerów handlujących na TGE.
Odwrót z giełdy spowodował duże spadki obrotów na rynkach energii. W okresie styczeń–kwiecień 2016 r. był o 30 proc. niższy niż w tych samych miesiącach 2015 roku.
Obowiązki i niskie ceny
Niższa płynność wynika m.in. z malejącego tzw. obliga giełdowego dla wytwórców prądu. Obowiązek sprzedaży przez TGE całej produkcji ma już tylko największy wytwórca prądu i ciepła, czyli Polska Grupa Energetyczna. Pozostali od dawna mogą sprzedać przez giełdę tylko 15 proc. Od 2017 r. dołączy do nich także PGE, czyli obroty na TGE mogą jeszcze stopnieć.
Tym bardziej, że firmy chętnie korzystają z nowych możliwości. Należąca do Enei Elektrownia Kozienice wywiązuje się z 15-proc. obliga. Ale przedstawiciele koncernu nie kryją, że jej tradingowa spółka wykorzystuje także pozagiełdowe możliwości pozyskiwania i zbywania energii.
Kolejną przyczyną małej płynności są niskie ceny prądu w kontraktach terminowych. W takich momentach wytwórcy czekają na zwyżki i przekładają transakcje na kolejne miesiące. – W kolejnych miesiącach spodziewamy się większej płynności na rynku terminowym – przekonuje Ireneusz Łazor, prezes TGE.