Prezes Urzędu Regulacji Energetyki ma dziś zatwierdzić nowe taryfy obrotu energią. Od nich zależą ceny prądu płacone przez gospodarstwa domowe. I choć nie należy się spodziewać podwyżek cen, nie ma szans na dużo niższe rachunki.
Ze źródeł zbliżonych do firm energetycznych dowiedzieliśmy się, że większość z nich we wnioskach kierowanych do URE dotyczących taryfy sprzedaży dla odbiorców indywidualnych zaproponowała minimalnie niższe stawki niż te tegoroczne.
– To nie będzie duża obniżka – mówi nasz rozmówca. Zaznacza przy tym, że regulator także opowiadał się za obniżką. Jeśli URE się na nią zdecyduje, to faktycznie będzie trudno odczuć je w portfelu. Tak samo jak ubiegłoroczną minimalną podwyżkę, która średnio wyniosła 0,5 proc. Statystyczna rodzina zużywa bowiem ok. 2 MWh rocznie, za które płaci ok. 1,2 tys. zł – mniej więcej połowa kosztów przypada na energię, a połowa na jej przesył.
Większy potencjał
Ale podobno nie wszystkich przekonywała jego argumentacja. Wyłamała się Energa. Spółka odmówiła komentarza do czasu zakończenia postępowania taryfowego.
Zdaniem analityków nie ma dziś jednak rynkowych przesłanek (a do nich w procesie ustalania taryf odnosi się prezes URE), by podnosić stawki za prąd lub nawet utrzymywać je na obecnym poziomie.