Zwiększenie tzw. obowiązku OZE może oznaczać dla gospodarstw domowych i przemysłu wzrost cen energii o 10 zł za MWh. Aby do tego nie dopuścić, rząd będzie musiał wydać dodatkowo na osłony dla obywateli i przemysłu ponad pół miliarda złotych. Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) w mocnym komunikacie przestrzega resort klimatu i jednocześnie znacznie radykalizuje swoje poprzednie stanowisko w tej sprawie. List w tej sprawie do szefowej Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ), Pauliny Hennig-Kloski, skierował minister aktywów państwowych nadzorujący spółki energetyczne, Jakub Jaworowski.
Czym są zielone certyfikaty?
Rozporządzenie, które ma poprawić rentowność instalacji OZE, jest na finiszu. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zakończyło konsultacje i skierowało projekt do zaopiniowania przez KPRM.
Chodzi o tzw. obowiązek OZE. Rozporządzenie zakłada znaczące podwyższenie tzw. obowiązku OZE, a więc ilości zielonej energii elektrycznej, którą muszą konsumować firmy. To obowiązek utrzymywania pewnego udziału zielonej energii przez spółki energetyczne i dużych odbiorców energii elektrycznej. W praktyce jest on realizowany poprzez zakup i umarzanie świadectw pochodzenia energii (tzw. zielonych certyfikatów). Jeśli obowiązek jest duży, to wówczas zakupy certyfikatów (wystawionych przez producentów OZE) rosną, a wraz z tym ich cena. Sprzedaż certyfikatów to jedno z dwóch głównych źródeł przychodów producentów energii OZE, którzy uruchomili swoje instalacje do 2016 r. Później nowe instalacje, zamiast z certyfikatów, korzystały już z aukcji.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska proponuje znaczące zwiększenie tego obowiązku – ostatecznie do 12 proc. W tym roku było to 5 proc. To niewiele, zwłaszcza że w 2022 r. było to 18,5 proc., a w 2023 r. – 12 proc.
Czytaj więcej
Nowe prawo, które pozwoli odetchnąć producentom OZE i zwiększyć zyski, jest na finiszu. Na drugim biegunie jest przemysł, który boi się podwyżek cen energii w efekcie tego prawa.