Reklama

Weto prezydenta to koniec rządowych planów na OZE

Brak liberalizacji ustawy wiatrakowej oznacza spory problem dla rządu, który zakładał do 2030 r. duży wzrost wiatrowej mocy na lądzie o blisko 8 GW do 2030 r. z obecnych 11 GW. Bez liberalizacji tej ustawy to się nie uda.

Publikacja: 22.08.2025 04:58

Weto prezydenta to koniec rządowych planów na OZE

Foto: Adobe Stock

Zdaniem ekspertów rynku energii, weto prezydenta może spowodować, że w większym stopniu będziemy musieli się opierać o droższą technologię, jaką jest morska energetyka wiatrowa. Ograniczona będzie bowiem możliwość pojawienia się nowych źródeł energii w postaci lądowych farm wiatrowych. Zmiana minimalnej odległości, od której można lokować farmy wiatrowe pozwoliłaby na zwiększenie podaży terenów potencjalnie nadających się pod nowe instalacje. Tym samym byłaby szansa na spadek ceny projektów wiatrowych realizowanych przez deweloperów.

Bez liberalizacji strategia energetyczna do zmiany 

Rząd zakładał w Krajowym Planie na Rzecz Energii i Klimatu (tzw. mała strategia energetyczna), że liberalizacja ustawy wiatrakowej zwiększy podaż projektów na rynku, a dzięki temu powstanie ich więcej. Łagodzenie niektórych przepisów miało skrócić czas inwestycji z 5-7 lat do 3-5 lat. W efekcie dzięki rosnącej mocy, produkcja energii z wiatru miała znacząco wzrosnąć w ciągu 5 lat z 28 TWh planowanych w roku do 42 TWh w kolejnym roku. Tzw. ambitna ścieżka w nowym projekcie Krajowego Planu w Dziedzinie Energii i Klimatu przewiduje udział OZE w wysokości 51,8 proc. do 2030 r. oraz 79,8 proc. do 2040 r. W 2024 r. udział OZE w produkcji energii nie przekraczał 30 proc. Nowych wiatraków do 2030 r. przybędzie, ale znacznie mniej i znacznie później niż to planowano. Poprzednia liberalizacja z 2023 r. zakładała 700 m jako minimalną odległość od zabudowań. Obecny rząd chciał tę odległość zmniejszyć – pod pewnymi warunkami – do 500 m. Moc zainstalowana w wietrze przy obecnym reżimie prawnym może wzrosnąć z obecnych 11 GW do ok. 15-16 GW.

Zyska fotowoltaika i kraje sąsiednie? 

To może okazać się za mało, a w to miejsce może wejść bardziej chimeryczna fotowoltaika, gdzie moc zainstalowana już teraz wynosi ponad 23 GW, a jej nieprzewidywalność i problem z radzeniem sobie z nadwyżkami stwarza realne zagrożenie dla systemu energetycznego. Dość powiedzieć, że do końca lipca PSE musiało ograniczać produkcję o 864 GWh z OZE (głównie z fotowoltaiki). PSE wyłączało te instalacje, bo energii było za dużo. Rynek nadal będzie szukał tańszej energii, a ta, jeśli chodzi o koszt wytworzenia i sam handel nadal najtańsza jest z OZE pomijając koszty systemowe. Biznes, którego te koszty nie interesują, szuka innych rozwiązań. Jeśli nie będzie to wiatr na lądzie, będzie szukał fotowoltaiki lub tańszego importu, głównie ze Szwecji i Niemiec.

Jak wskazywał niedawno prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, istotę lądowej energetyki wiatrowej można zobaczyć, analizując notowania energii na Towarowej Giełdzie Energii, gdzie ceny w ciągu dnia wahają się od wartości ujemnych do 500-600 zł za MWh. Wynika to z faktu, że źródła odnawialne są pogodozależne. – Szczególnie istotne jest posiadanie taniej energii zimą w Polsce, ze względu na planowaną elektryfikację ogrzewnictwa. Bez taniej energii elektrycznej, którą można przetwarzać na ciepło, sytuacja polskiego ciepłownictwa będzie dramatyczna. Nie zapewni się zaopatrzenia wszystkich elektrociepłowni poprzez biomasę; odnawialne źródła energii muszą obejmować również wytwarzanie ciepła – mówił Grzegorz Onichimowski.

Wiatraki obniżą ceny prądu? 

W debacie publicznej trwa ożywiona dyskusja dotycząca kosztów produkcji energii elektrycznej w tym także z OZE. Pojawiają się różne analizy, które wskazują odmienne tezy, czy OZE jest, czy nie, konkurencyjnym cenowo źródłem energii. Czy można zatem stwierdzić czy wiatraki są tańszym źródłem energii niż paliwa kopalne nawet po doliczeniu tzw. kosztów bilansowania? – To jest bardzo dobre pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od metodologii takich szacunków, przyjętych założeń modelowych, a także ekonomiki danego projektu OZE. Nie można jednoznacznie wskazać, które analizy są poprawne, a które błędne – mówi nam Piotr Maciołek, analityk rynku energii i były członek zarządu Polenergii.

Reklama
Reklama

Wskazuje on jednak, że można popatrzeć na rynek – po jakich cenach sprzedaje się energię z wiatraków, a ta w kontraktach PPA nie schodzi poniżej 300 zł za MWh. W tej kwocie są już ujęte tzw. koszty bilansowania, a więc koszty niepewności związanej z uzupełnieniem dostaw energii z innych źródeł na wypadek, jeśliby wiało inaczej niż było to zaprognozowane. Te koszty bilansowania są bardzo różne i w dużej mierze to umiejętność przewidywania zarówno pogody i zarządzania źródłami OZE decyduje o ostatecznym koszcie. W analizie konkurencyjności różnych źródeł na rynku istotne są też ceny paliw i surowców. – W dużym uproszczeniu, patrząc na dostępne technologie, to wiatr na lądzie jest tańszy niż energia z węgla kamiennego, ale już energia z węgla brunatnego może być konkurencyjna względem wiatru na lądzie. Podobnie, okresowo będzie z gazem ziemnym. Obecnie bowiem gaz jest najtańszy od blisko 5 lat – mówi. Dodaje on jednak, że natura miksu energetycznego polega na tym, że potrzebujemy wszystkich rodzajów technologii. – Podam przykład, średnia cena energii na 2026 r. wynosi obecnie ponad 400 zł za MWh na giełdzie. To jednak nie oznacza, że tylko źródła energii, które potrafią po tej cenie wytworzyć energię mogą zarabiać. Dzieje się tak, bowiem np. wieczorem danego dnia cena energii na rynku spot dochodzi do 1000 zł za MWh, a to oznacza, że wówczas zarabiać mogą droższe, ale niepogodozależne źródła energii, jak węgiel i gaz – mówi. Piotr Maciołek wskazuje, że długookresowo wiatr na lądzie może sprzyjać obniżeniu cen energii nawet z uwzględnieniem kosztów profilu źródła i kosztów bilansowania.

Zdaniem ekspertów rynku energii, weto prezydenta może spowodować, że w większym stopniu będziemy musieli się opierać o droższą technologię, jaką jest morska energetyka wiatrowa. Ograniczona będzie bowiem możliwość pojawienia się nowych źródeł energii w postaci lądowych farm wiatrowych. Zmiana minimalnej odległości, od której można lokować farmy wiatrowe pozwoliłaby na zwiększenie podaży terenów potencjalnie nadających się pod nowe instalacje. Tym samym byłaby szansa na spadek ceny projektów wiatrowych realizowanych przez deweloperów.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
OZE
Karol Nawrocki nie godzi się na „wiatrakowy lobbing”. Jest weto i... nowy projekt ustawy
OZE
Polacy popierają liberalizację ustawy wiatrakowej mrożącą ceny prądu
OZE
Zielone certyfikaty podwyższą ceny energii? W rządzie trwa nowy spór
OZE
Niemiecki przemysł apeluje o niższe ceny energii. "OZE nie mają sensu"
OZE
Wojna o energetykę wraca na nowo. MAP: Resort klimatu dba jedynie o interesy OZE
Reklama
Reklama