Przedstawiciele rządu w radzie dyrektorów Gazpromu dostali od Kremla polecenie głosowania za kandydaturą Aleksieja Millera (54 lata) na kolejną – pięcioletnią kadencję, dowiedziała się gazeta Kommersant. Zatwierdzenie przedłużenia kadencji przez prezydenta Rosji będzie formalnością.

Pogłoski o odejściu „wiecznego prezesa” (kieruje koncernem już 15 lat) pojawiły się w związku z coraz większymi kłopotami koncernu na rynkach zagranicznych.

Coraz więcej klientów domaga się w sądzie o niższe ceny i zmiany w kontraktach; wszystkie zagraniczne inwestycje gazociągowe okazały się fiaskiem. Niejasne są też losy kolejnej – rozbudowy gazociągu północnego. Dmitrij Miedwiediew przyznał wczoraj, że istniejące dwie nitki są zapełnione w 70 procentach (po co więc budować dwie kolejne? -red).

Pojawiły się więc głosy, że kierownictwo koncernu dopuściło się błędów w latach tłustych dla Gazpromu. Pomysł, by ukarać Ukrainę, wycofując się z tranzytu gazu przez ten kraj, okazał się zły i przynosi Rosjanom jedynie straty. Brak elastyczności w negocjacjach przyśpieszył wejście konkurencji i stworzenie w Unii jednej polityki energetycznej. Także w Rosji nie brakowało złych decyzji, np. program uruchomienia wydobycia gazu na półwyspie Jamał okazał się bardzo kosztowny i jest obecnie wstrzymany.

Co więc jest atutem prezesa Millera? Jego ogromna lojalność i podporządkowanie wobec prezydenta Rosji. Urodzony podobnie jak Putin w St. Petersburgu w 1991 r przeszedł do pracy do miejskiego ratusza. Jego szefem był były kagiebista Władymir Putin, który włączył Millera do wąskiego grona swoich najbliższych współpracowników. I tak pozostało do dziś.