Polska sama nie chce rozbudowywać na swoim terenie infrastruktury dla większych dostaw rosyjskiego gazu do Europy, a teraz by bronić swój system transportu gazu, przeszkadza w zwiększeniu dostępu Gazpromu do gazociągu OPAL – tak minister energetyki Rosji Aleksandr Nowak skomentował 21 grudnia polskie pozwy do Trybunału Europejskiego w Luksemburgu.

Najpierw PGNiG potem polski rząd zaskarżył decyzję KE o zwiększeniu dostępu Gazpromu do lądowego gazociągu na terenie Niemiec, którym gaz z Nord Stream jest przesyłany do innych odbiorców unijnych. W październiku KE potwierdziła, że zgodziła się, by Gazprom zwiększył swój udział w transportowanym przez OPAL surowcu z 50 proc. do blisko 80 proc. mocy gazociągu (wynosi ona 36 mld m3 gazu rocznie).

Rosjanie nie potraktowali poważnie polskich pozwów. Starali się wskazać, że Polacy sami sobie strzelają w stopę. „Dla nas przesył gazu przez Polską jest najbardziej korzystny ekonomicznie, bo to najkrótsza droga dostaw rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej. Swego czasu proponowaliśmy budowę dodatkowej nitki gazociągu Jamał-Europa, ale Polska odmówiła (chodzi o projekt Jamał-Europa II – red.). Dlatego zupełnie nie rozumiem, o co chodzi w tym, że rozwijamy swoją infrastrukturę, kiedy Polska swojej nie chciała powiększyć” – mówił Nowak w telewizji Rosja24.

Natomiast Władimir Cziżow przedstawiciel Rosji przy UE stwierdził 19 grudnia, że „pozew Polski przeciwko Nord Stream 2 to pozew przeciwko Rosji”. Ale nie ma co się tym przejmować, bo „Polska spóźniła się z pozwem. Termin złożenia minął”.

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller zapewniał, że rozbudowa Nord Stream „przebiega zgodnie z harmonogramem”, pomimo różnych niesprzyjających czynników zewnętrznych.