We wtorek po południu rozpoczął się trilog dotyczący dyrektywy gazowej. To negocjacje między Parlamentem Europejskim a unijną Radą, z udziałem Komisji Europejskiej, które mają doprowadzić do kompromisu legislacyjnego, bo do przyjęcia dyrektywy potrzebna jest zgoda większości w unijnej Radzie i większości w Parlamencie Europejskim. Celem nowelizacji dyrektywy gazowej jest objęcie unijnym prawem wszystkich nowo budowanych gazociągów tłoczących gaz do UE z państw trzecich, w tym także Nord Stream 2.

Propozycja Rady, poparta przez wszystkie państwa członkowskie z wyjątkiem Bułgarii (nie była przeciw, ale zachowała rezerwę), opiera się na kompromisie niemiecko-francuskim, bardzo korzystnym dla Gazpromu. Polska to poparła, bo uznała, że po prawie roku prac nad dyrektywą lepiej wypchnąć niekorzystny projekt do negocjacji z PE i tam próbować poprawić go zmienić. Główne wątpliwości budzą dwa punkty. Po pierwsze, Rada proponuje, żeby gazociąg był objęty unijnym prawem tylko na tym odcinku, gdzie leży na wodach terytorialnych państwa UE, w którym wchodzi potem na ląd. A następnie, to druga wątpliwość, to właśnie to państwo miałoby decydujący głos w określeniu, w jakim stopniu tenże gazociąg unijnemu prawu podlega. I czy nie dałoby się dla niego zastosować wyjątków. W konkretnym wypadku Nord Stream 2 oznacza, że to tylko na odcinku niemieckim, a już nie duńskim, gazociąg podlegałby prawu unijnemu. I regulator niemiecki miałby w tej sprawie decydujący głos.

Ponieważ inwestycja ma poparcie państwa niemieckiego i głównych partii politycznych, to bardzo prawdopodobne jest, że będzie jej też sprzyjał regulator. Z naszych nieoficjalnych rozmów przed rozpoczęciem trilogu wynikało, że właśnie te dwie sprawy razem budzą największy niepokój. — Fakt, że gazociąg ma podlegać unijnemu prawu tylko na odcinku niemieckim wydaje się wątpliwy. Czy można z góry określić, że unijne prawo nie jest stosowane na jakiejś części terytorium UE — zastanawia się nasz rozmówca zaangażowany w negocjacje gazowe. Według niego ten punkt jest szczególnie groźny w połączeniu z drugim, czyli kto będzie decydował o sposobie objęcia Nord Stream 2 unijnym prawem. — Teoretycznie można sobie wyobrazić, że skoro gazociąg ma spełniać unijne wymogi na odcinku niemieckich wód terytorialnych, to automatycznie będzie spełniać na całej długości Bałtyku. Ale niepokój budzi to, że o tym jak on ma spełniać wymogi unijne zdecydują Niemcy — niepokoi się nasz rozmówca.

W chwili zamykania tego numeru “Rzeczpospolitej” negocjacje trwały. Zdaniem Jerzego Buzka musiałby się skończyć najpóźniej za tydzień, żeby zdążyć z uchwaleniem nowego prawa w tej kadencji Parlamentu.