W piątek w Brukseli spotkają się zastępcy ambasadorów państw UE, którzy mają zdecydować o losach dyrektywy gazowej. W marcu minie rok, gdy państwa członkowskie dostały od Parlamentu Europejskiego projekt stanowiska na ten temat, od tego czasu eurodeputowani czekają na stanowisko Rady. Nie mogą się doczekać, bo Niemcy blokują prace nad dyrektywą, a w 2018 roku pracom UE przewodniczyły kolejno dwa sprzyjające Gazpromowi kraje: Austria i Bułgaria. A dyrektywa gazowa jest pomyślana przede wszystkim jako sposób na zatrzymanie Nord Stream 2, czyli kluczowej inwestycji rosyjskiego koncernu. Od 1 stycznia 2019 roku UE kieruje Rumunia i ona postanowiła przyspieszyć, ale Niemcy bardzo się opierają.
Francja przeciw Niemcom
Niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” poinformował w czwartek, że wahająca się do tej pory Francja zamierza zdradzić Niemcy i zagłosować za znowelizowaną dyrektywą gazową. „Francja podjęła zaskakującą decyzję przeciwko Niemcom. Zamierza głosować przeciwko ich planowi w głosowaniu unijnym zaplanowanym na piątek, które przesądzi o przyszłości kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2″ – pisze niemiecki dziennik. To informacja pozyskana w źródłach rządowych w Paryżu. Z naszych rozmów w Brukseli nie wynika jednak, że sytuacja jest na 100 procent jasna. – Niemcy bardzo naciskają, może jeszcze uda im się zbudować mniejszość blokującą. Stanowisko Francji nie jest jasne – mówi nasze źródło. Według niego jest jednak opracowywany plan awaryjny. Na wypadek, gdyby w czasie spotkania okazało się, że Niemcy zbudowali jednak mniejszość blokującą dzięki Francji lub też wahającej się ciągle Hiszpanii, to można by zastosować trik proceduralny i przerwać spotkanie do kolejnego tygodnia. W tym czasie na pomoc ruszyliby dwaj potężni zwolennicy tej dyrektywy. Jeden to Francuz Dominique Ristori, szef Dyrekcji Generalnej ds. Energii w Komisji Europejskiej, który miałby się w poniedziałek udać z misją do Paryża. Drugi to Hiszpan Miguel Arias Canete, komisarz ds. energii, który miałby do dyrektywy przekonywać Madryt.
Czytaj także: Unijna dyrektywa uderzy w Gazprom
Projekt dyrektywy Komisja Europejska przedstawiła w listopadzie 2017 roku. Określa ona, że wszystkie gazociągi tłoczące gaz do UE muszą podlegać unijnemu pakietowi energetycznemu. Dotyczyć by to miało również realizowanej właśnie inwestycji Nord Stream 2, czyli 3. i 4. nitki gazociągu na dnie Bałtyku. Pojawiłby się obowiązek otwarcia dostępu do gazociągu dla stron trzecich, rozdzielenie właścicielskie dostawcy od operatora i ujawnienie taryf. Zdaniem ekspertów takie przepisy uczyniłyby NS2 nieopłacalnym. To dlatego za dyrektywą opowiadają się państwa przeciwne ekspansji Gazpromu, a przeciw są te zainteresowane zwiększeniem dostaw rosyjskiego gazu.
Dyplomaci w Brukseli zwracają uwagę, że choć za dyrektywą jest 13 państw, to jednak dla jej przyjęcia jest potrzebna większość. A to oznacza, że musi mieć ona poparcie trzech dużych i obecnie wahających się krajów: Hiszpanii, Włoch i Francji. Polska i jej sojusznicy muszą ich zatem pozyskać. Z kolei dla Niemiec i ich sojuszników dla zablokowania dyrektywy wystarczy tzw. mniejszość blokująca. W tym celu wystarczy, żeby do obecnego grona przyjaciół Gazpromu, czyli Niemiec, Austrii, Holandii, Belgii, Węgier, Czech i Bułgarii, dołączyło tylko jedno państwo z wymienionej wcześniej trójki.