Tylko krok dzieli ceny ropy na światowych rynkach od zejścia najniżej z okresu tuż po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W czwartek po południu za baryłkę Brent płacono nieco ponad 95 dol., o 1,5 proc. mniej niż dzień wcześniej i już o ponad 8 proc. mniej niż na zakończenie ubiegłego tygodnia. Na środowym spotkaniu OPEC+ zrzeszeni w kartelu producenci ropy zdecydowali o minimalnym – bo sięgającym zaledwie 100 tys. baryłek dziennie – podniesieniu celu produkcyjnego.
Jak komentuje Michał Stajniak, analityk biura maklerskiego XTB, taka decyzja OPEC+ ma realnie niewielkie znaczenie dla rynku. Już od kilku miesięcy kraje kartelu produkują łącznie znacznie mniej ropy. niż wynika z przyznanych im limitów, za co w dużej mierze odpowiada spadek wydobycia w Rosji.
Te różnice mogą sięgać od 2 do nawet 4 mln baryłek dziennie, co przekładałoby się nawet na 4-proc. udział w globalnym wydobyciu. Dodatkowo Arabia Saudyjska oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie, które przyznają, że mają jeszcze duże wolne moce, nie chcą w tym momencie zwiększać produkcji. Jak tłumaczą, obecna sytuacja podażowa nie jest zła, a większe możliwości zachowują na zimę, kiedy w przypadku kryzysu gazowego w Europie zapotrzebowanie na produkty ropopochodne mogłoby wzrosnąć.
W rezultacie po ogłoszeniu decyzji OPEC+ ceny ropy początkowo odbijały, a wyprzedaż wróciła dopiero później. Jednak od wiosny rynek utrzymuje się w tendencji spadkowej, a to zdaniem Stajniaka oznacza, że większy wpływ na rynek mają inwestorzy grający pod przecenę.
Czytaj więcej
Ładunek około 700 000 baryłek rosyjskiej ropy został dostarczony do egipskiego terminalu naftowego El Hamra na wybrzeżu Morza Śródziemnego 24 lipca. Kilka godzin później inny statek odebrał ładunek z portu, który prawdopodobnie w całości stanowiły beczko z rosyjską ropą – wynika z informacji agencji Bloomberga.