Dlaczego więc płacimy aż tyle? Bo drogi jest dolar, w którym rozliczane są transakcje surowcowe, a na zagranicznych giełdach cena ropy pnie się do góry. Ten surowiec drożeje z powodu amerykańskich sankcji nałożonych na Iran, problemów z wydobyciem i eksportem ropy z Wenezueli oraz kłopotów z jakością ropy rosyjskiej, której odbioru odmawiają importerzy. O ile zapewne Rosjanie szybko uporają się z zanieczyszczeniami eksportowanego surowca, o tyle sytuacja na Bliskim Wschodzie niestety pozostaje rozwojowa. Ostatnio Irańczycy ponownie zaczęli grozić zablokowaniem Cieśniny Ormuz, kluczowego szlaku dla tankowców transportujących ropę z Bliskiego Wschodu. Przy tym Polacy i tak mają szczęście, bo paliwa w naszym kraju należą do najtańszych w Europie. Taniej jest tylko w Bułgarii i Luksemburgu. Teoretycznie. Bo wszystko zależy od tego, gdzie tankujemy, i to zarówno podczas jazdy po Polsce, jak i wówczas, gdy na majówkę wybierzemy się za granicę. W Polsce majówkowicze najczęściej wybierają miejscowości nadmorskie, Szwajcarię Kaszubską oraz Kraków i generalnie Małopolskę. Jeśli więc jedziemy np. do nowej polskiej mekki turystycznej – Kołobrzegu, to warto zatankować do pełna w woj. mazowieckim, pomorskim czy w Wielkopolsce, bo już w kujawsko-pomorskim i zachodniopomorskim za litr benzyny, a także oleju napędowego zapłacimy o kilkanaście groszy drożej. Chociaż nawet w „drogich” województwach są nieduże stacje, gdzie zatankujemy taniej.
CZYTAJ TAKŻE: Polska bez paliw z Białorusi
Tanio przy marketach
Tradycyjnie już najniższe ceny paliw są przy hipermarketach. Np przy Auchan w Rybniku za litr E95 zapłacimy 4,92 zł, a na warszawskim Żeraniu – 4,99 zł. Tyle samo zapłacimy przy hipermarkecie Carrefour w Sosnowcu, na stacjach eMILA w Gdyni przy Lidlu czy w Żarach koło Kauflandu. Niskimi cenami miło potrafi zaskoczyć Shell w swoich stacjach samoobsługowych, w ostatni weekend sprzedawał nawet w drogiej Warszawie E95 po 5,05 zł za litr.
Ceny polskie warto wziąć pod uwagę także wówczas, kiedy wyjeżdżamy z kraju. Jeśli jedziemy przez Wielkopolskę do Niemiec, to jeszcze w kraju nalejmy do pełna na jakieś 80 km przed granicą, bo niewiele dalej ceny polskie i niemieckie wyrównają się. A potem – tu zaskoczenie – może się zdarzyć, że ceny niemieckie w niektórych, zwłaszcza małych miejscowościach są niższe o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt groszy na litrze. Lista tanich stacji jest na stronie ADAC. Pomocna jest też strona „Clever tanken”. Tyle że szukając tańszego paliwa, zawsze trzeba zjechać z autostrady. Smartfon pokaże nam, w której z mijanych miejscowości są stacje benzynowe. Warto pamiętać też, że – jak na razie – w Niemczech nie płacimy za autostrady, dlatego jeśli jedziemy na majówkę np. do Hiszpanii, to trzeba się jak najdłużej trzymać dróg niemieckich, a do Francji – gdzie za przejazd autostradami musimy zapłacić – wjechać jak najpóźniej. Chociaż i w tym kraju, jeśli przy autostradzie zobaczymy reklamę któregoś z hipermarketów, warto zjechać, bo jest gwarancja, że przy sklepie znajduje się również stacja paliw. Tyle że często tańsze paliwo zawiera domieszkę etanolu, a nadal pozostaje niewyjaśnione, jaki wpływ będzie miał alkohol na stan silnika w naszym aucie.
Adobe Stock
Foto: energia.rp.pl
W samej Francji warto zwolnić, nawet jeśli autostrada wydaje się pusta. Po zniszczeniu radarów przez protestujące „żółte kamizelki” bardzo uaktywniła się policja z bardzo nowoczesnymi „suszarkami” i dla przekraczających dozwoloną prędkość nie ma litości. Pojedziemy o 20 km szybciej, niż wynosi dozwolony limit, zapłacimy na miejscu 135 euro plus 2 pkt karne. O 30 km szybciej: 135 euro i nasze konto obciążą 3 pkt karne, ale, co chyba najbardziej bolesne, z prawem jazdy pożegnamy się na trzy lata. A recydywa jest karana bardzo surowo.
Jeśli jedziemy na południe, to wiadomo, że ceny polskie i słowackie są porównywalne, a w drodze do Chorwacji koniecznie trzeba zatankować do pełna na Węgrzech czy w Słowenii. Właściciele diesla muszą pamiętać, że bardzo nadwerężą portfel, tankując w Szwajcarii, jadąc do Włoch, tankujemy do pełna gdziekolwiek, bo wszędzie jest taniej. A jeśli ktoś jedzie autem do Grecji, to „pod korek” wlewamy paliwo na ostatniej stacji w Bułgarii.