Agencja Bloomberg wylicza pięć czynników, które mogą wpłynąć na ceny ropy w 2018 r. Po pierwsze eksperci spodziewają się wzrostu produkcji ropy z łupkowych złóż USA. Już teraz cena amerykańskiego surowca jest dużo niższa od europejskiej marki Brent. Ta podrożała do ponad 66 dolarów za baryłkę, w wyniku wybuchu ropociągu w Libii (zamach terrorystyczny). Tymczasem ropa amerykańskiej marki WTI kosztuje mniej niż 60 dol.. To największa różnica cenowa obu mare w ciągu ostatnich dwóch lat.
Wraz ze wzrostem produkcji ropy łupkowej w USA rynek oczekuje w 2018 r rekordowego eksportu z USA, szczególnie do odbiorców w Europie.
Kolejne zagrożenie dla stabilnych cen stanowią spekulanci, którzy będą chcieli wykorzystać na swoją korzyść, starania kartelu eksporterów i ich sojuszników z porozumienia OPEC+, by ograniczać pompowanie. Rok kończy się rekordową liczbą opcja na wzrost ceny Brent i WTI (ponad 0,9 mln). Takich kontraktów jest dużo więcej aniżeli tych, które obstawiają spadek ceny. Eksperci nie wiedzą, kim są obstawiający gwałtowny wzrost cen.
Zagrożenie stanowi też sytuacja geopolityczna, z którą mogą zetknąć się główni gracze rynku ropy. Stąd fundusze zainteresowanie są kupowaniem opcji w nadziei wygrania w wypadku nagłego skoku ceny ropy. Opcje na grudzień 2018 r po 100 dol. za baryłkę są najpopularniejszymi kontraktami dla marki Brent. Wenezuela, Iran, Arabia Saudyjska to kraje, które mogą istotnie wpłynąć na rynek ropy.
Eksperci pytani przez Bloomberga zwracają jednak uwagę, że pomimo wielu zagrożeń wahania na rynku czarnego złota spadły do trzyletniego minimum. Tak będzie i w 2018 r, bo OPEC skutecznie zarządza rynkiem.