Wiceprezes Gazpromu zapewnił amerykańskich inwestorów, że nie obawia się dostaw gazu z USA do Europy. – Straszą nas amerykańskim LNG już od kilku lat. A my się nie boimy. Jesteśmy pewni, że tak jak sprzedawaliśmy po cenach konkurencyjnych, tak i dalej będziemy sprzedawać – podkreślił Miedwiediew.
Aby jednak więcej sprzedawać, Rosjanom potrzebne są szlaki, którymi można by transportować tak duże ilości gazu. Gazprom od dawna zapowiada, że chce jak najmniej przesyłać tranzytem przez Ukrainę. Umowa tranzytowa wygasa z końcem przyszłego roku. Jeżeli Rosjanie jej nie przedłużą (jest to mało prawdopodobne), to pozostanie im gazociąg Jamał–Europa, Nord Stream i Błękitny Potok do Turcji. Nowe inwestycje – Turecki Potok i Nord Stream 2 na razie są w fazie budowy (pierwszy) i przygotowania do budowy (drugi).
Transportowe przeszkody
Gazprom w maju 2017 r. przystąpił do budowy morskiego odcinka Tureckiego Potoku. Gazociąg ma dostarczać gaz nie tylko do Turcji (pierwsza nitka), ale i na południe i południowy wschód Europy. Miedwiediew zapowiedział, że lądowa część drugiej nitki gazociągu będzie budowana zgodnie z normami i prawem energetycznym Unii przez operatorów gazowych państw europejskich.
W środę Andriej Krugłow, przedstawiciel Gazpromu, poinformował, że koszt Tureckiego Potoku zwiększył się z 6 mld dol. do 7 mld dol. – Inwestycja prawdopodobnie zostanie sfinansowana z budżetu Gazpromu, a w drugiej kolejności z emisji obligacji, jak to było w wypadku Nord Stream 1 – dodał Krugłow.
Rozbudowa gazociągu północnego jest jeszcze większą niewiadomą. Koncern otrzymał niedawno pozwolenie Niemiec na przejście dwóch nitek przez wody terytorialne oraz na budowę terminalu odbiorczego na lądzie. Jednak wciąż nie ma zgód Szwecji i Danii. A ten ostatni kraj zmienił w końcu 2017 r. prawo tak, że może takiej zgody odmówić. Moskwa zaczyna więc naciskać na Kopenhagę. W tym tygodniu szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow stwierdził, że Duńczycy powinni rozpatrzyć wniosek spółki Nord Stream 2 AG (należy do Gazpromu) zgodnie ze starym prawem.
Kolejna przeszkoda to listopadowa inicjatywa Komisji Europejskiej, by objąć także podmorską część gazociągu unijnym prawem energetycznym (Trzeci pakiet energetyczny). Gdyby do tego doszło, to Gazprom musiałby przyjąć takie normy jak taryfy przesyłu niedyskryminujące nikogo czy rozdział działalności handlowej od transportowej. Wtedy kosztująca 9,5 mld euro inwestycja przestanie się opłacać.