Związki zawodowe złożyły w tym tygodniu do zarządu JSW pismo z żądaniem 15-proc. podwyżki wynagrodzeń oraz zwrotu utraconych korzyści w związku z zawieszeniem w poprzednich latach wypłaty części przywilejów górniczych. Domagają się spotkania z ministrem energii.

– Pracownicy w ostatnich latach zgodzili się na utratę części dochodów, by spółka mogła stanąć na nogi. Teraz pracodawca powinien ten kredyt spłacić – uważa Marek Płocharski, przewodniczący Związku Zawodowego Kadra w JSW. Zaznacza, że dzięki przywróceniu w ubiegłym roku m.in. czternastej pensji i deputatu węglowego spółka powróciła do poziomu wynagrodzeń z 2014 r. – Od tamtego czasu nie mieliśmy żadnej indeksacji płac. Stąd żądanie podwyżki o 15 proc. – uzasadnia Płocharski.

Artur Fildebrandt, szef ZZ Kadra kopalni Pniówek, w informacji dla członków związku pisze wprost: „Biorąc pod uwagę, że rok 2018 upływa pod znakiem wyborów samorządowych, a w następnym roku odbywają się wybory parlamentarne – klimat do osiągnięcia porozumienia wydaje się korzystny”.

Zarząd JSW sprawy ewentualnych podwyżek nie komentuje. Wynagrodzenia w spółce już teraz są najwyższe w branży. W 2017 r. średnia płaca w JSW (bez wypłaty nagród z zysków) wynosiła 8,52 tys. zł brutto i była o 30 proc. wyższa niż rok wcześniej. Wzrost był możliwy dzięki odmrożeniu przed czasem wypłaty niektórych świadczeń.

Poprawiła się też sytuacja finansowa firmy. Dzięki wzrostowi cen węgla koksowego spółka w 2017 r. zarobiła na czysto ponad 2,5 mld zł, podczas gdy rok wcześniej miała tylko 4,4 mln zł zysku. Dlatego też oczekiwania płacowe w JSW są wyższe niż w innych węglowych spółkach.
W Polskiej Grupie Górniczej trwa właśnie spór zbiorowy. Zarząd PGG jest gotów wypłacić załodze cały planowany na ten rok zysk, czyli co najmniej 200 mln zł, i w ten sposób podnieść wynagrodzenia o 6 proc. Strona społeczna chce jednak 10-procentowej podwyżki. Z kolei w Bogdance zarząd zgodził się już na wzrost płac o 5 proc. i jednorazową premię w wysokości 2,7 tys. zł brutto.