W czwartek Parlament Europejski zatwierdził poprawki KE do Dyrektywy Gazowej. A to oznacza objęcie większością zmian także budowanego przez Gazprom gazociągu Nord Stream 2.
Po głosowaniu Władimir Cziżow, specjalny przedstawiciel Rosji przy UE, zapowiedział, że projekt Nord Stream 2 zostanie dokończony „niezależnie od nowej dyrektywy”. Na dziś jest gotowe 37 proc. gazociągu.
Gazprom ma już kilka pomysłów, jak przepisy ominąć. Jeden to przekazanie ostatniego odcinka znajdującego się na terytorialnych wodach Niemiec w zarządzanie niezależnej spółce. W ten sposób Rosjanie nie będą mogli zarządzać ostatnim odcinkiem rury, ale zachowają prawo, by dostarczać tam gaz.
CZYTAJ TAKŻE: PE przyjął nowelizację dyrektywy gazowej
Analityk Igor Juszkow z Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego Rosji zwraca uwagę, że w tym wypadku Gazprom będzie musiał udowodnić, że do miejsca, w którym zaczyna się nowy projekt, fizycznie nie może płynąć alternatywny gaz. A to oznacza, że nie obejmuje go Trzeci Pakiet Energetyczny, który wymaga udostępnienia gazociągu trzecim firmom.
Sprawa nie jest taka prosta, bo choć Gazprom jest monopolistą, jeżeli chodzi o eksport rosyjskiego surowca za granicę, to jeżeli zachodnia firma kupi gaz np. w Turkmenistanie i zechce go przesłać do Niemiec przez Nord Stream 2, to zgodnie z nowymi przepisami Rosjanie muszą dać dostęp do gazociągu.