Do 5 lutego państwa UE muszą jednomyślnie uzgodnić maksymalny limit na produkty ropopochodne sprowadzane z Rosji, takie jak np. paliwo diesel. Obowiązuje już limit na ropę, teraz będzie wprowadzony na produkty z niej wytwarzane. Pierwsza dyskusja na ten temat nie przyniosła porozumienia, kolejne spotkania planowane są na ten tydzień. Komisja Europejska zaproponowała 100 dol. za baryłkę diesla i 45 dol. za baryłkę oleju opałowego. Termin 5 lutego jest nieprzekraczalny, bo wtedy wchodzi w życie uzgodnione wcześniej embargo na te produkty. Jeśli maksymalna cena nie zostanie wcześniej ustalona, rynek może się zachwiać.
Spór o przeglądy
Celem mechanizmu jest pozostawienie możliwości kupowania paliw w Rosji przez państwa, które tego potrzebują (głównie spoza UE), ale jednocześnie znaczące ograniczenie wpływów budżetu rosyjskiego, co ma przełożyć się na mniejsze możliwości finansowania wojny w Ukrainie.
Czytaj więcej
Spółki nie obawiają się mającego wkrótce wejść w życie zakazu importu paliw z Rosji. Chwilowych perturbacji jednak nie wykluczają.
Produkty ropopochodne mają być podzielone na dwie grupy: te, którymi handluje się powyżej ceny ropy, i te, którymi obrót odbywa się po cenie niższej. I dla nich ustalone byłyby oczywiście różne maksima. Przy czym Polska – jak się nieoficjalnie dowiadujemy – postuluje, żeby na produkty droższe limit był ustalony ostrożnie, a na tańsze – ambitnie niski. I aby w obu wypadkach podlegał regularnemu przeglądowi w zależności od sytuacji rynkowej.