Aby ograniczyć drastyczne skutki kryzysu, ceny energii w Polsce w roku 2023 zostały „zamrożone” dla większości odbiorców, co z kolei rodziło konieczność sfinansowania mechanizmu tego mrożenia cen. Mowa o odpisach nałożonych na wytwórców energii oraz spółki obrotu. Branża wiatrowa była jedną z dotkniętych tym systemem, a limit przychodów został dla niej określony na poziomie tylko 345 zł/MWh. W roku 2023 sytuacja w europejskiej gospodarce, w tym na rynku energii i gazu, się poprawiła.
Zarówno w Europie jak i w Polsce ceny energii spadły i obecnie kształtują się poniżej ustawowych limitów mrożenia cen (785zł/MWh dla firm). Aktualnie kontrakty na rok 2024 na rynku niemieckim kwotowane są po ok. 114EUR/MWh (czyli w przeliczeniu ok. 507 zł/MWh), a na Towarowej Giełdzie Energii po ok. 552zł/MWh.
Czytaj więcej
Branża wiatrowa chce odblokowania potencjału morskich farm wiatrowych i ma gotowy pakiet zmian w prawie. Gra idzie o blisko 33 GW mocy.
Są to wartości niższe niż w szczycie kryzysu pod koniec roku 2022. „Pozwalają odbiorcom końcowym na kontraktację, nawet po doliczeniu kosztów, poniżej wspomnianego limitu ustawowego. W związku z tym nie zachodzi potrzeba mrożenia cen energii dla wytwórców OZE” – podkreśla PSEW w swoim apelu.
- Do tej pory słyszeliśmy, że wprowadzane mechanizmy mają obowiązywać w momencie, kiedy mamy wysokie ceny energii na rynku. Teraz są one znacznie niższe niż wtedy, gdy regulacje te były ustalane, a ceny na giełdzie sięgały kilku tysięcy złotych za megawatogodzinę. Niestety każda ingerencja w mechanizmy kształtujące poziom cen sprzedawanej energii powoduje poważne zaburzenia, które są barierą dla rozwoju źródeł OZE, gdyż utrudnia podjęcie decyzji inwestycyjnej. Jeśli ceny maksymalne zostaną utrzymane na 2024 r., to możemy być pewni, że część inwestorów tego nie wytrzyma - przekonuje Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.