– Nie istnieje bardziej odpowiedni kraj dla energii odnawialnej aniżeli Arabia Saudyjska – uważa Ali al-Naimi, saudyjski minister ropy. Jego zdaniem największym skarbem kraju nie są paliwa kopalne, ale słońce i wolne przestrzenie – wszystko, co niezbędne do budowy elektrowni słonecznych.
Arabowie przyjęli ambitną strategię rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE), znaną pod hasłem „królestwa stabilnej energetyki”. Chcą bazować na słońcu i wietrze. Do 2032–2040 r. z energii słonecznej słońca Arabia Saudyjska chce produkować 41 GW prądu rocznie, a z wiatru – 9 GW. Jeszcze 1 GW dostarczy geotermia, a 3 GW – odpady. Koszty inwestycji w elektrownie słoneczne to 109 mld dol.
Cztery lata temu największa elektrownia słoneczna na świecie rozpoczęła właśnie w Arabii Saudyjskiej. Zasila uniwersytet królewski w Rijadzie. Inwestycję wykonała specjalizująca się w zielonej energetyce austriacka firma GREENoneTEC i AEE Intec. Światową nowością w elektrowni jest zastosowanie ochrony przed burzami piaskowymi. A jest co chronić. Powierzchnia baterii słonecznych to 36 tys. mkw.
W ciągu najbliższych 20 lat Arabia Saudyjska może zostać dużym eksporterem prądu ze stacji słonecznych. W planach saudyjskich władz są bowiem nowe tego typu elektrownie. Obecnie w kraju działa kilkanaście elektrowni słonecznych.
Jeszcze jeden kierunek pozwoli pustynnemu królestwu obniżyć zużycie kopalin. To energetyka nuklearna. Kraj ma podpisane umowy z Chinami, Francją, Koreą Południową i Argentyną o współpracy w tej dziedzinie. I buduje u siebie 16 reaktorów jądrowych. Z atomu ma za 20 lat pochodzić jedna szósta energii elektrycznej.