Z szacunków Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (EWEA) wynika, że za 15 lat w całej Europie będziemy mieli 320 GW mocy wiatrowych, z czego 254 GW na lądzie. To prawie dwuipółkrotnie więcej niż pod koniec ubiegłego roku. W samej Polsce w 2030 roku będą się kręciły turbiny o łącznej mocy 13,15 GW, czyli ponad trzy razy więcej niż dzisiaj. Mają dostarczać 29,77 TWh zielonego prądu.
Przy czym, jak zaznacza EWEA, jest to realistyczny scenariusz uwzględniający cele wyznaczone przez Unię Europejską w zakresie OZE do 2030 r., jak również reformę systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, której celem jest stymulowanie inwestycji w technologie niskoemisyjne.
Nie tylko na lądzie
Według Arkadiusza Sekścińskiego, wiceprezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przedstawiony dla Polski scenariusz jest prawdopodobny. – Wyznaczony poziom jest zbliżony do analizy KAPE (Krajowej Agencji Poszanowania Energii – red.), która mówi o 13,5 GW w wietrze, zamieszczonej w projekcie Polityki energetycznej Polski do 2050 r. – argumentuje Sekściński.
Wskazuje jednak, że po 2020 r. mocno powinna zacząć się rozwijać nie tylko energetyka wiatrowa na lądzie, ale także na morzu. EWEA widzi u nas w perspektywie początku trzeciej dekady tego wieku 11,8 GW mocy z farm lądowych i 1,35 GW z tych na Bałtyku. Także rządowy dokument „Krajowy Plan Działania dla OZE do 2020 roku” zakłada, że w przyszłej dekadzie zaczną kręcić się też turbiny na naszym morzu.
Takie mocno zaawansowane projekty mają dziś PGE EO i Polenergia. Chcą je rozwijać w pierwszych latach kolejnej dekady.