Wiatr znad morza coraz silniejszy

W 2017 roku podłączono w Europie turbiny o mocy 3,15 tys. MW. To dwa razy więcej niż w 2016 r. i 4 proc. więcej niż w 2015 r., kiedy padł rekord.

Publikacja: 05.02.2018 21:00

Wiatr znad morza coraz silniejszy

Foto: Bloomberg

Europejski rynek morskiej energetyki wiatrowej wyraźnie przyspieszył. W ciągu ubiegłego roku moce zainstalowane w turbinach na morzu wzrosły o 25 proc., do blisko 15,8 tys. MW

– To spektakularny wzrost w ciągu zaledwie jednego roku – ocenia Giles Dickson, dyrektor generalny europejskiego stowarzyszenia branży wiatrowej WindEurope. – W 2018 i 2019 roku zobaczymy dalszy dynamiczny rozwój tego sektora – przekonuje Dickson.

Coraz niższe koszty

„Rzeczpospolita” dotarła do raportu autorstwa WindEurope. Wynika z niego, że w następnych latach padną kolejne rekordy w instalowaniu turbin na europejskich akwenach. I tak w 2018 roku do systemów krajów UE zostanie włączonych 3,3 tys. MW mocy z wiatru morskiego, a w 2019 roku – nawet 4 tys. MW. W perspektywie następnych pięciu lat (do końca 2022 roku) potencjał farm na morzu sięgnie 31,6 tys. MW. Podwoi się wobec tego zainstalowanego do końca rekordowego 2017 roku.

Bardzo szybki przyrost to efekt dynamicznego spadku kosztów produkcji energii w tej technologii (w całym cyklu działania takiej farmy, LCOE – red.). Jest on porównywalny z obserwowanymi w ostatnich latach topniejącymi kosztami produkcji prądu z wiatraków lądowych i farm słonecznych.

Podczas gdy jeszcze w 2014 roku koszt produkcji 1 MWh prądu z wiatraka morskiego oscylował wokół 156 euro (np. w projekcie Walney Extention w Wielkiej Brytanii), to już w 2015 r. widzieliśmy 102 euro/MWh (w duńskim projekcie Horns Rev III). Dziś to nawet 68–62 euro/MWh (projekty Kriegers Flak w Danii, Borssele III i IV w Holandii oraz Cluster 1 w Niemczech).

Obniżenie kosztów możliwe jest m.in. dzięki wydłużeniu cyklu życia takiej farmy, zwiększaniu mocy jednej turbiny i lokalizowaniu ich niedaleko siebie, co wpływa na niższy koszt przyłączenia do systemów poszczególnych krajów.

Potencjał z Bałtyku

Polska na razie nie bierze udziału w tej rewolucji. Potencjał wiatraków na lądzie zahamowała ustawa odległościowa, zaś farmy w polskiej strefie Bałtyku są w fazie rozwoju.

Najbardziej zaawansowane projekty łącznie na 2,2 tys. MW prowadzą Polenergia oraz PGE. Potencjał jest jednak większy. Fundacja na rzecz Energetyki Zrównoważonej (FNEZ) szacuje, że na Bałtyku mogłoby powstać nawet 8 tys. MW mocy, z czego 4 tys. MW do 2030 roku. Z poddanego na początku roku konsultacjom branżowym „Programu rozwoju morskiej energetyki i przemysłu morskiego” autorstwa FNEZ wynika, że w okolicach 2027–2028 roku farmy na Bałtyku mogłyby powstawać bez żadnego wsparcia operacyjnego (np. w postaci dopłat w ramach wieloletniego kontraktu z wygranej aukcji). Perspektywa ta mogłaby skrócić się do 2025 r., gdyby operator systemu przesyłowego, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, wziął na siebie ciężar budowy sieci morskiej z punktami przyłączenia do sieci na morzu. To narzędzie wsparcia wyczekiwane przez branżę wiatrową w Polsce i stosowane już w innych krajach, np. Danii czy Niemczech.

Stocznie już korzystają

Na razie Ministerstwo Energii nie wskazało, czy i ile mocy z wiatraków morskich widzi w naszym miksie. Jednak przedstawiciele resortu ostatnio zaczęli cieplej wypowiadać się o tej technologii. Zwłaszcza w zderzeniu z dyskryminowanymi farmami lądowymi.

Zbigniew Gryglas, przewodniczący utworzonego w listopadzie 2017 roku Parlamentarnego Zespołu ds. Morskiej Energetyki Wiatrowej, twierdzi, że farmy na Bałtyku są uwzględnione w każdym z rozważanych przez ministerstwo scenariuszy dywersyfikacji polskiego miksu produkcji energii. W połowie lutego parlamentarny zespół ma obradować w Szczecinie. Celem jest pokazanie potencjału polskich firm już eksportujących komponenty morskich turbin i budujących platformy do ich stawiania.

Bo choć do stworzenia odpowiednich mechanizmów rozwoju tej branży w Polsce nadal daleko, to nasz przemysł stoczniowy i okołostoczniowy już zdobywa lukratywne kontrakty od największych graczy.

FNEZ szacuje, że rodzime firmy mogłyby już dziś wygrywać przetargi na dostawę komponentów do morskich wiatraków o wartości nawet ok. 60 proc. całej inwestycji. W przyszłości mogłoby to być nawet 70 proc. Sami nie produkujemy tylko turbin. Resztę jesteśmy w stanie stworzyć sami lub przy współpracy z partnerami. Eksperci wątpią, czy ten potencjał zostanie wykorzystany.

– Nasze firmy, które wygrywają kontrakty zagraniczne przy projektach farm morskich, np. na Morzu Północnym, mają co prawda potencjał bycia podwykonawcami, ale dotąd nie miały okazji w sposób kompleksowy zarządzać budową takich projektów – zauważa Maciej Stryjecki, prezes FNEZ. – Mimo niższej ceny mogą odpadać w przetargach kosztem sprawdzonych w boju konkurentów – dodaje.

Dickson z WindEurope wskazuje na szybko taniejącą alternatywę dla innych źródeł pozyskiwania energii, która dodatkowo wspiera miejsca pracy, przemysł i eksport. Dlatego rządom krajów europejskich radzi podążanie za rewolucją. W Polsce potencjał wiatru na morzu WindEurope szacuje na 3,2 tys. MW do 2030 r. w najbardziej realnym scenariuszu.

Jaki powinien być Twoim zdaniem udział odnawialnych źródeł energii w Polsce w 2050 roku? Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Opinie

Zbigniew Gryglas, poseł Porozumienia, szef Parlamentarnego Zespołu ds. Morskiej Energetyki Wiatrowej

Spojrzenie Ministerstwa Energii na morskie farmy wiatrowe zawsze było dość przychylne. Bo ta technologia jest bardziej efektywna niż instalacje na lądzie i nie budzi tylu sprzeciwów społecznych. Cały czas jednak nierozstrzygniętą kwestią pozostają instrumenty wsparcia dla rozwoju tego sektora w polskiej strefie Bałtyku. Inwestorzy liczą na to, że to Polskie Sieci Elektroenergetyczne wzięłyby na siebie ciężar finansowy budowy przyłączy farm morskich na ląd. Z kolei operator systemu przesyłowego nie widzi podstaw prawnych do takich inwestycji. Przed nami rozmowy z resortem. Musimy wypracować kompromis. Na razie jesteśmy dopiero na etapie prac studialnych nad konkretnymi rozwiązaniami w zakresie wsparcia.

Maciej Stryjecki, prezes Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej

Inwestorzy zagraniczni są zainteresowani wejściem na polski Bałtyk i budową farm wraz z polskimi partnerami. Śledzą rozwój naszych projektów, badają rynek i prowadzą wstępne rozmowy biznesowe z ich właścicielami (PGE i Polenergia – red.). Ale te rozmowy nie posuną się znacząco naprzód, dopóki nie będzie twardych deklaracji politycznych, czy farmy na morzu znajdą miejsce w polskim miksie i czy rząd stworzy mechanizmy do jej rozwoju, np. aukcje czy wsparcie przy kosztach przyłączenia do sieci krajowej. To są inwestycje warte miliardy złotych. Nikt takich pieniędzy nie zainwestuje bez jasnego otoczenia polityczno-regulacyjnego. Zwłaszcza przy obecnym stosunku rządu do odnawialnych źródeł energii i sytuacji wokół wiatraków lądowych.

Europejski rynek morskiej energetyki wiatrowej wyraźnie przyspieszył. W ciągu ubiegłego roku moce zainstalowane w turbinach na morzu wzrosły o 25 proc., do blisko 15,8 tys. MW

– To spektakularny wzrost w ciągu zaledwie jednego roku – ocenia Giles Dickson, dyrektor generalny europejskiego stowarzyszenia branży wiatrowej WindEurope. – W 2018 i 2019 roku zobaczymy dalszy dynamiczny rozwój tego sektora – przekonuje Dickson.

Pozostało 94% artykułu
Nowa Energia
Bruksela wszczęła postępowania wobec chińskich producentów fotowoltaiki
Materiał Partnera
Energia jest towarem, ale nie musi skokowo drożeć
Materiał Partnera
Przed nami zielony rok
Nowa Energia
Szczyt klimatyczny w Dubaju. Spektakularny zgrzyt na start, dalej też ciekawie
Nowa Energia
Globalna superpotęga energetyczna rodzi się na naszych oczach