Ceny gazu ziemnego na europejskich rynkach wróciły już do poziomów sprzed dnia napaści Rosji na Ukrainę. Dziś na TGE kurs w transakcjach natychmiastowych wyniósł już 318,46 zł za 1 MWh (megawatogodzina). To znaczący spadek, wziąwszy pod uwagę, że pod koniec sierpnia przekraczał nawet 1,4 tys. zł. Podobne tendencje widać na innych europejskich giełdach. To dobra sytuacja dla odbiorców gazu, w tym wielu przedsiębiorstw produkcyjnych. Nikt jednak nie wie, jak długo ten stan się utrzyma.

Czytaj więcej

Gazprom grozi, gaz tanieje. Wypowiedzi prezesa nie zrobiły wrażenia na rynku

- Niepewność na rynku gazu powoduje, że wiele firm, dla których pełni on istotną rolę w realizowanej produkcji, wykazuje coraz większą awersję do ryzyka związanego z kontynuowaniem działalności na wcześniejszym poziomie. Odzwierciedleniem tego jest ograniczana produkcja i tym samym popyt na błękitne paliwo - twierdzi prof. Robert Zajdler, ekspert Instytutu Sobieskiego. Zauważa, że nie każda firma może sobie jednak pozwolić na cięcie zakupów ze względu na zapisy obowiązujących umów. Kary wynikające z zerwania kontraktu z dostawcą lub istotnym zmniejszeniem poboru surowca czasami są tak duże, że bardziej opłacalna jest produkcja w dotychczasowej skali.

- Nie zmienia to faktu, że zapotrzebowanie na błękitne paliwo jest coraz mniejsze, podczas gdy czynniki decydujące o podaży w zasadzie od dłuższego czasu są znane i uwzględniane w działalności firm. W mojej ocenie do jeszcze większych perturbacji z popytem może dojść w 2024 r., gdyż dopiero na ten rok duża część firm może nie mieć zawartych umów na dostawy tego surowca po określonej cenie, otwierając się tym samym na ryzyko aktualnej ceny hurtowej - uważa prof. Zajdler.