Oficjalnie chodzi o to, że nowe amerykańskie sankcje wobec Rosji uderzą w europejskie interesy. Jakie? Ano te, które mają zachodnie koncerny energetyczne z Gazpromem. A więc przede wszystkim Nord Stream 2. Dlatego KE przygotowała działania odpowiadające na amerykańskie restrykcje, dowiedział się najnowszy Financial Times.
Choć trudno w to uwierzyć, to gazeta zapewnia, że ma w rękach projekt takiego dokumentu. Zostanie on w środę przedstawiony na posiedzeniu komisji. Urzędnicy chcą m.in. by prezydent Donald Trump „publicznie lub na piśmie” zapewnił, że „ przyjęte sankcje nie będą naruszać interesów Unii i być przeciwne z nimi”.
Pod określeniem „interesy Unii” brukselscy urzędnicy nie rozumieją jednak interesów Polski, Litwy czy Szwecji, ale wyłącznie Niemiec, Austrii, Francji i Holandii, czyli największych rosyjskich lobbystów w Brukseli.
Starając się wywrzeć nacisk na Biały Dom w imieniu całej Unii, tak naprawdę urzędnicy Komisji działają w interesach Rosji. Kreml nie musi już nic sam oświadczać. Walka o Nord Stream 2 i podobne rosyjskie projekty przenosi się do unijnych instytucji. Trudno wytłumaczyć zachowanie członków Komisji inaczej, aniżeli skutecznym lobbingiem stronników Rosji we Wspólnocie. Zachodnie koncerny zapatrzone są wyłącznie w swoje przyszłe zyski i pewnie gdyby Korea Północna była bliżej i miała dość taniego gazu i ropy, to bez namysłu kupowałyby je od reżimu Kima.
Dlaczego jednak także politycy zachodni dają się uwieść rosyjskiej argumentacji? Dlaczego nie widzą lub nie chcą widzieć realnych niebezpieczeństw, jakimi jest rosyjska dominacja surowcowa? Dlaczego nie pamiętają już o sytuacji z początku 2009 r? Wtedy Gazprom bez skrupułów zakręcił kurek gazowy połowie Europy na dwa tygodnie, tylko dlatego, że chciał zmusić Ukrainę do uległości.