Pierwsza partia 70 tys. ton amerykańskiego gazu skroplonego dopłynie z Luizjany do Tokio w styczniu. Kupującym jest konsorcjum Tokyo electric power i Chubu electric power.
Japończycy liczą, że zakupy w USA pozwolą zbić ceny LNG na rynku azjatyckim. Japonia jest największym importerem LNG. Rocznie kupuje ok. 85 mln ton i płaci dużo drożej niż odbiorcy np. w Europie. Dotąd głównymi dostawcami gazu dla Japonii był Katar, ZEA, Australia oraz Malezja.
Rosja, choć bogata w gaz wyspa Sachalin leży jedynie 50 km od japońskiego Hokkaido, nie ma dość mocy produkcyjnych, by zarabiać na japońskim rynku. Jedyny rosyjski zakład LNG (należy do Gazpromu) znajduje się wprawdzie na Sachalinie, ale produkuje jedynie 10,5 mln ton gazu rocznie. Pomimo wielu zapowiedzi Gazpromu o budowie rurociągu do Japonii, nic z tego nie wyszło.
Dlatego rosyjski udział w rynku gazowym Japonii to ok. 10 proc. Natomiast amerykańscy producenci, którzy w tym roku zyskali możliwość eksportu, szybko wchodzą na nowe rynki. Nad Zatoką Meksykańską powstają nowe terminale gazowe. Koncerny kupiły też flotę gazowców na potrzeby eksportu. Japończycy liczą, że pojawienie się na rynku amerykańskiej konkurencji, skłoni innych dostawców do obniżki cen LNG.