– Byliśmy już świadkami sytuacji, gdy kraje takie jak Rosja Władimira Putina wykorzystywały dostawy gazu jako narzędzie polityki zagranicznej, grożąc przerwaniem dostaw lub jednostronnie podnosząc ceny – ostrzegła Amber Rudd, brytyjska minister energetyki. Dodała, że bazowanie na imporcie energii i jej nośników jest ryzykowne. I tylko ścisła współpraca z UE pozwoli uniknąć gazowej zależności od Moskwy.
Przez dziesięciolecia Wielka Brytania bazowała na wielkich złożach pod dnem Morza Północnego. W 2004 r. wydobycie wynosiło 94,6 mld m sześc., co pozwalało pokryć całe krajowe zapotrzebowanie. W 2014 r. wyniosło 36,6 mld m sześc. przy popycie krajowym 66,7 mld m sześc.
Gazprom od dawna próbował podbić rynek na Wyspach, ale napotykał opór. W 2006 r. próbował kupić brytyjski koncern energetyczny Centrica, ale bez powodzenia. Rządowy departament handlu i przemysłu ogłosił, że zainteresowanie Rosjan musi być „mocno zbadane”. Sprawa trafiła do parlamentu, który przyjął specjalną ustawę zakazującą sprzedaży Centricii.
Gazprom wyciągnął z tego wnioski. Nie minęła dekada, a Wielka Brytania jest trzecim co do wielkości odbiorcą rosyjskiego gazu w UE po Niemczech i Włoszech. W 2015 r. Rosjanie sprzedali na Wyspy 11,1 mld m sześc. tego paliwa.
Jeszcze szybciej rosną brytyjskie zakupy w tym roku. W styczniu i lutym Gazprom sprzedał do Europy (Unii) 29,3 mln m sześc. gazu, z czego do 3,5 mld m sześc. do Wielkiej Brytanii. W ciągu dwóch tygodni lutego zakupy brytyjskie zwiększyły się aż o… 250 proc.