Rosyjskie media piszą, powołując się dane niemieckiego operatora Gascade, że tłoczenie gazu polskim odcinkiem gazociągu Jamał-Europa zostało zatrzymane. I to nie z powodu remontu, który został zaplanowany od 6 do 11 lipca. „Według Gascade tłoczenie gazu gazociągiem Jamał-Europa z 9 milionów kilowatogodzin w niedzielę spadło do 461,5 tysiąca kilowatogodzin w poniedziałek i całkowicie zatrzymało się do godz 8:00 we wtorek. Jednocześnie, zgodnie z wynikami aukcji na moce przesyłowa polskiego odcinka gazociągu, na 24, 25 i 26 maja zostało zarezerwowanych 4 miliony kilowatogodzin z dostępnych 38,3 miliona” – informuje agencja RIA Nowosti.
CZYTAJ TAKŻE: Jamalska rura da wyższy zysk
Według Rosjan od niedzieli gazociąg o mocy 33 mld m3 gazu rocznie tłoczy do Niemiec jedną setną mocy rury. I tak 19 maja Gazprom zarezerwował 93 proc. mocy gazociągu, 20 maja – 79 proc., 21 maja – 72 proc., 22 maja – 74 proc., 23 maja już tylko 33 proc. A 24 i 25 maja – 10 proc. W rzeczywistości tranzyt jest jeszcze niższy, bo do Niemiec dociera 1 proc. mocy przesyłowej.
Zdaniem rosyjskich ekspertów ma to związek z gwałtownym spadkiem popytu na rosyjski gaz. Na Starym Kontynencie jest go nadmiar. We wtorek w europejskich hubach cena wahała się od 43 dol./1000m3 (holenderski TFI) do 63 dol. w austriackim Baumgarten. Gazprom zarabia przy cenie gazu na poziomie 100 dolarów. Ceny niższe, to wymierne straty dla rosyjskiego koncernu i budżetu Rosji.
– W tym roku z powodu nadpodaży gazu w Europie cena na ten surowiec może się zmniejszyć o 15-20 proc. Nic więc dziwnego, że spada tłoczenie poszczególnymi gazociągami. Przejście Polski na zamawianie przesyłu na aukcjach, a także podpisanie przez Gazprom 5-letniego kontraktu tranzytowego z Ukrainą na warunkach „przesyłaj lub płać”, uczyniły trasę przez Białoruś i Polskę potencjalnie najbardziej niestabilną pod względem tłoczonych objętości – ocenił Dmitrij Marczenko z agencji Fitch. Jego zdaniem zaprzestanie tranzytu przez Polskę nie będzie raczej długie, bowiem koncern potrzebuje wszystkich szlaków przesyłowych. Musi być gotowym na przyszły wzrost popytu.
Bloomberg