Mamy potencjał, ale jesteśmy w tyle

ROZMOWA z Ryszardem Gajewskim, prezes zarządu Polskiej Izby Biomasy

Publikacja: 28.04.2010 13:28

[b]Jakim potencjałem biomasy dysponuje Polska?[/b]

Ryszard Gajewski: To bardzo duży potencjał produkcji. Na jednego mieszkańca przypada 0,42 ha ziemi. W porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej to bardzo dużo. Na przykład w Niemczech wskaźnik ten jest o połowę mniejszy. Duża część z tego areału to ziemia gorszej klasy bonitacyjnej, która może być przeznaczona na cele inne niż produkcja spożywcza, np. na uprawy energetyczne. Oszacowano, że na produkcję surowców do wytwarzania biomasy i innych form energetycznych (np. biopaliw) moglibyśmy przeznaczyć w Polsce około 1,7 mln ha gleb. Taki potencjał jest wielką szansą dla rolnictwa, które, oprócz produkcji spożywczej, mogłoby dodatkowo rozwijać produkcję na cele energetyczne. Dywersyfikacja rozwoju rolnictwa i zagospodarowania ziemi przyniosłaby również wymierne korzyści ekonomiczne. Obecnie nie wykorzystujemy tego potencjału. Pod produkcję biomasy przeznaczono w Polsce zaledwie 10 tys. ha. Są to plantacje wieloletnich roślin energetycznych, takich jak wierzba, miskantus, śluzowiec, inne wieloletnie trawy oraz rośliny drzewiaste, takie jak topola czy akacja. Należy podkreślić, że to bardzo mało, a potrzeby są ogromne. Żeby zabezpieczyć potrzeby samych elektrowni i elektrociepłowni, takich plantacji powinniśmy mieć ponad 500 tys. ha. Paradoks polega na tym, że mamy możliwości, mamy potrzeby, a rynek się nie rozwija. Od pięciu lat powierzchnia upraw na cele energetyczne praktycznie się nie zmieniła.

[b]Można to zmienić?[/b]

Przede wszystkim brakuje jasnej polityki określającej produkcję rolniczą na cele energetyczne. W 2009 r. w Unii zniesiono dotychczas obowiązujące dopłaty do upraw roślin energetycznych, mimo że w budżecie na ten cel przeznaczono 90 mln euro. Rośliny miały być uprawiane na powierzchni 2 mln ha. Od 2010 r. taka forma dopłat już nie obowiązuje. Także w budżecie Agencji Rynku Rolnego przewidziane były dopłaty do zakładania plantacji wieloletnich roślin energetycznych. W poprzednich latach rolnicy mogli uzyskać zwrot prawie 50 proc. kosztów zakładania plantacji. Jak będzie w tym roku, nie wiadomo, co więcej, nie znamy również polityki na przyszłość. Tak niestabilna i trudno przewidywalna polityka zniechęca rolników do zakładania plantacji wieloletnich roślin energetycznych, zwłaszcza w sytuacji, gdy zboża stały się również paliwem.

[b]Co na to energetycy?[/b]

Spalanie lub fermentacja zboża gorszej klasy, które nie nadaje się na cele spożywcze ani paszowe, są jak najbardziej wskazane. Ten surowiec trzeba przecież zagospodarować. Jesteśmy jednak za tym, żeby zboże wykorzystywać na małą skalę, głównie przez rolników indywidualnych albo w miejscowych kotłowniach czy biogazowniach. Sprzeciwiamy się, by odbiorcą zbóż były duże elektrownie czy elektrociepłownie. Celowa produkcja pod kątem zaspokojenia potrzeb dużej energetyki mija się z celem. Wtedy dopiero pojawi się dylemat, na co produkować – czy na chleb, czy do kotła. Można przypuszczać, że zadecyduje o tym cena. Obawiamy się tego typu rozwiązań, dlatego nie chcemy, aby 500 tys. ha dobrej ziemi o wysokich klasach bonitacyjnych było wydzielonych pod kątem produkcji zbóż na cele energetyczne spalanych w kotłach elektrowni, których sprawność nie przekracza 40 proc.

Ważnym czynnikiem utrudniającym rozwój rynku roślin energetycznych jest brak współpracy między producentami a odbiorcami. Moim zdaniem energetyka cały czas traktuje producentów biomasy jak kopalnie. Ogłasza przetarg i oczekuje, że u bram staną zastępy pojazdów wyładowane biomasą. A to nie jest tego typu paliwo.

Biomasę powinno się wykorzystywać tylko lokalnie, w promieniu nie większym niż 50 – 70 km od miejsca wytworzenia. Jest to paliwo o dużej objętości, mniej kaloryczne i pod wieloma względami bardziej różnorodne od węgla. Z punktu widzenia technologii spalania sprawia dość duże problemy. Energetycy boją się także nowości, ale mają obowiązek wykorzystywania OZE, więc muszą szukać nowych rozwiązań. Zobowiązani są też stosować biomasę pochodzenia rolniczego. Od 2015 r. duże jednostki wytwórcze (powyżej 5 MW), chcąc produkować zieloną energię poprzez system spalania i współspalania będą musiały korzystać wyłącznie z biomasy pochodzenia rolniczego.

Już dzisiaj powinniśmy myśleć o roku 2015. W przypadku roślin wieloletnich, dochodzenie do pełnej wydajności zajmuje prawie trzy-cztery lata. Dlatego też powinny powstawać plantacje dedykowane konkretnym odbiorcom. Należałoby w tym przypadku jasno określić zasady współpracy, podpisać wieloletnie kontraktacje określające wielkość plantacji, sposób przetworzenia biomasy oraz ścieżkę cenową. Dla rolnika decyzja o założeniu takiej plantacji jest zobowiązaniem na wiele lat. Musi wiedzieć, jakich dochodów może się spodziewać, od czego będą zależały. Brak jasnej i spójnej polityki jest powodem, dla którego nie powstają tego typu przedsięwzięcia. Nieco lepiej może być w przypadku zaopatrzenia biogazowni, które będą kontraktowały prawie wyłącznie rośliny jednoroczne jak np. kukurydza.

[b]Jak wyglądają perspektywy produkcji ekologicznego paliwa z biomasy na wsi?[/b]

Dziś wiodąca jest uprawa wierzby energetycznej. W całym areale wieloletnich roślin energetycznych zajmuje 7 – 8 tys. ha. Jest to rodzima roślina, dobrze sprawdzająca się w polskich warunkach klimatycznych. Drugą rośliną, której uprawy zajmują już ok. 1,5 tys. ha, jest miskantus. Wydaje się, że te dwie rośliny zdominują rynek wieloletnich upraw energetycznych. Oczywiście nie należy odrzucać pozostałych. Moim zdaniem w Polsce powinniśmy mieć różnorodne uprawy.

W dalszym ciągu borykamy się z brakiem urządzeń do zakładania plantacji i zbioru biomasy z takich plantacji. Sprzęt jest stosunkowo drogi. Poza tym duża energetyka wymaga paliwa przetworzonego do formy pelletu czy brykietu. Istnieje wątpliwość, czy na pewno jest to dobre rozwiązanie. Przecież w ten sposób znacznie zwiększamy nakłady energetyczne na wytworzenie paliwa. Uważam, że powinniśmy wykorzystywać jak najprostsze formy surowców pochodzących z biomasy. Sprawdza się to przy lokalnym wykorzystaniu biomasy w gospodarstwach domowych. Rolnicy mogą także sami produkować brykiet, a urządzenia do jego produkcji nie są aż tak drogie jak w przypadku linii do pelletu. Brykiet można produkować w okresie, kiedy nie ma prac polowych, czyli późną jesienią, zimą aż do wiosny, co idealnie wpisuje się w kalendarz rolniczy.

Rolnicy, którzy decydują na uprawy roślin na cele energetyczne, powinni rozważyć nie tylko to, czy są w stanie je wyprodukować, ale głównie to, czy są w stanie je sprzedać. Należy najpierw rozpoznać rynek, znaleźć odbiorców oraz ustalić zasady współpracy. Wieloletnie plantacje powinny być zakładane w pobliżu odpowiedniego odbiorcy – ciepłowni, elektrociepłowni, elektrowni lub odbiorców indywidualnych wykorzystujących biomasę. Zanim powstanie plantacja, należy sprawdzić także lokalne warunki glebowe i warunki wodne, podjąć decyzję o rodzaju uprawianych roślin, długości cyklu i wszystkich innych uwarunkowaniach produkcji biomasy.

Biomasa jest niezbędna do wytwarzania zielonej energii poprzez system spalania i współspalania. Głównymi odbiorcami są elektrownie i elektrociepłownie. Biomasa może być ponadto czynnikiem sprzyjającym obniżaniu kosztów energii w gospodarstwach domowych. Rolnicy często nie wiedzą, że na ich polu leży „węgiel”, czyli np. słoma. W pierwszej kolejności rolnicy powinni przeznaczyć słomę na potrzeby swojego gospodarstwa (jako ściółkę, karmę, część jej musi zostać w ziemi, by nie spowodować degradacji gleby). Pozostałą część, tj. ok. 5 – 6 mln ton rocznie (w skali kraju), można przeznaczyć na cele energetyczne. Ze słomy rolnik mógłby sobie sam wyprodukować energię, zamiast palić węglem, powinien palić brykietem ze słomy. Aby jednak tak się stało, potrzeba z jednej strony systemu wsparcia do wymiany starych pieców na nowoczesne kotły biomasowe, z drugiej zaś strony edukacji samych rolników. Trzeba rolnikom pokazać, że mogą być samowystarczalni, zachęcić do zakupu kotłów oraz linii do produkcji brykietu. Warto również wspomnieć o pozostałościach z produkcji rolniczej i zwierzęcej. Gdy powstanie znacząca liczba biogazowni rolniczych, przestaną one być problemem, a staną się dodatkowym źródłem dochodów.

[b]Na jakie wsparcie ze strony państwa może liczyć rolnik?[/b]

To zależy od lokalnej polityki. Dzisiaj rolnik nie ma możliwości, by skorzystać z dodatkowych funduszy, jeśli działa samotnie. Wsparcie finansowe można uzyskać poprzez różnego rodzaju programy. Aby indywidualni rolnicy korzystali z różnego rodzaju ulg czy dofinansowań, muszą przyłączyć się do programów.

Chcielibyśmy, aby każdy rolnik mógł korzystać z dofinansowań, bez konieczności wchodzenia w określone programy. W Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska gromadzone są pieniądze z opłat zastępczych i kar, które duża energetyka musi uiszczać, jeśli nie wywiązuje się z produkcji zielonej energii. Są to dość duże pieniądze. We wrześniu ub.r. było to ponad 1,2 mld zł. W 2011 r. kwota ta wzrośnie do 2,5 mld zł. Warto te pieniądze reinwestować, przeznaczając m.in. na dofinansowanie wymiany pieców węglowych na nowoczesne kotły na biomasę. Pieniądze powinny być przekazywane na takie rozwiązania, dzięki którym rolnicy mogliby wykorzystywać surowce dostępne w ramach gospodarstwa, rezygnując jednocześnie z zakupu węgla. Szacuje się, że 12 – 14 ton biomasy rocznie pozwoli dostarczyć energii niezbędnej do ogrzania ciepłej wody i budynku o powierzchni ok. 200 mkw. Taką ilość słomy rolnik posiadający 30 ha ziemi może swobodnie wygospodarować. Słoma zastąpi około 7 – 8 ton węgla. Kaloryczność słomy wynosi ok. 14 kJ, węgla – około 21 – 22 kJ.

Niestety, z punktu widzenia NFOŚ rozmowa z kilkoma milionami gospodarstw domowych jest trudna. Dlatego NFOŚ jako partnera widzi np. gminę, która w ramach programu mogłaby realizować potrzeby indywidualnych gospodarstw, dopłacając do wymiany starych urządzeń. Na gminę spada więc pozyskanie i podział tych funduszy między indywidualnych odbiorców.

Rolnicy powinni zagospodarować to, co jest w ich najbliższym otoczeniu. Ekonomia na pewno zweryfikuje rynek. Surowce kopalne będą coraz droższe. Warto zatem zastanowić się, czy jesteśmy w stanie nawet w niewielkim ułamku zaspokoić potrzeby energetyczne lokalnym paliwem, jakim jest biomasa.

[b]W jakim kierunku będzie się rozwijał rynek biomasy w Polsce?[/b]

Będąc członkiem Unii, jesteśmy zobligowani do wytwarzania odpowiedniej ilości energii ze źródeł odnawialnych. Niestety, jesteśmy daleko w tyle za resztą Europy. Niemcy mają już 16 proc. udziału odnawialnych źródeł energii w całej produkcji energii, Szwedzi wkrótce będą mieli 43 proc. Przeganiają nas również Czesi. Mamy nadzieję, że także w Polsce rynek OZE będzie się rozwijał. Wystarczy tylko znieść różnego rodzaju bariery prawne i administracyjne. Pierwsza z nich to zaliczenie biogazowni, farm wiatrowych, elektrociepłowni biomasowych oraz podobnych źródeł wytwórczych zielonej energii do obiektów pożytku publicznego. Niezbędne jest również ustalenie ścieżki cenowej biomasy oraz zapewnienie gwarancji odbioru tego paliwa. Rozwój rynku biomasy będzie postępował, jeśli dojdzie do trwałego porozumienia między rolnikami a energetykami. Wieloletnie rośliny energetyczne, np. wierzba, to materiał o dużej zawartości ligniny i celulozy. Dzisiaj biomasa z wierzby jest wyłącznie spalana lub współspalana. Warto jednak zaznaczyć, że za pięć lat, kiedy wierzba osiągnie najlepszy czas produkcyjny, będzie idealnym surowcem do wytwarzania paliw II generacji. I choć nie mamy jeszcze rozwiniętych technologii do produkcji takich paliw, zakładanie plantacji jest przyszłościowe.

Ważnym odbiorcą roślin na cele energetyczne powinny również się stać biogazownie.

[b]Biogazownie to popularny ostatnio temat. Jak widać go z pozycji Polskiej Izby Biomasy?[/b]

Razem z trzema innymi podmiotami Polska Izba Biomasy była inicjatorem programu dotyczącego budowy biogazowni rolniczych. Program ten zakłada usunięcie barier powstawania biogazowni rolniczych i solidną popularyzację takich rozwiązań energetycznych na terenach mniej zurbanizowanych. Z naszych obliczeń wynika, że w Polsce jest potencjał na wyprodukowanie z biogazu ok. 2 tys. MW energii elektrycznej. Program „Innowacyjna energetyka rolnictwo energetyczne”, który zaproponowały resorty rolnictwa i gospodarki, zakłada, że w każdej gminie do 2020 r. powstanie biogazownia. Jednak, z punktu widzenia dostępności biomasy, czyli wsadu i miejsc występowania produkcji zwierzęcej i roślinnej, jest to postulat, który należy rozumieć jako pewien skrót myślowy. Gdyby program został zrealizowany, byłby to olbrzymi sukces Polski. Dziś mamy pięć biogazowni rolniczych z prawdziwego zdarzenia o łącznej mocy 5,5 MW i ok. 100 działających na bazie oczyszczalni ścieków i wysypiska. Pamiętać jednak należy, że w sąsiednich Niemczech są ponad 4 tysiące biogazownii, a przecież warunki klimatyczne mamy podobne, areału rolniczego zaś dwa razy więcej.

Od wielu lat nasza izba lansuje hasło „Energetyczna przyszłość wielu społeczności lokalnych to biomasa”. Może wynalazek ze słynnej Doliny Krzemowej w Kalifornii w postaci małego urządzenia o nazwie Bloom Box, które produkuje prąd elektryczny bezpośrednio z biogazu, pomoże nam ponownie zelektryfikować polską wieś, ale tym razem dzięki energii odnawialnej, przyjaznej ekologicznie.

[b]Jakim potencjałem biomasy dysponuje Polska?[/b]

Ryszard Gajewski: To bardzo duży potencjał produkcji. Na jednego mieszkańca przypada 0,42 ha ziemi. W porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej to bardzo dużo. Na przykład w Niemczech wskaźnik ten jest o połowę mniejszy. Duża część z tego areału to ziemia gorszej klasy bonitacyjnej, która może być przeznaczona na cele inne niż produkcja spożywcza, np. na uprawy energetyczne. Oszacowano, że na produkcję surowców do wytwarzania biomasy i innych form energetycznych (np. biopaliw) moglibyśmy przeznaczyć w Polsce około 1,7 mln ha gleb. Taki potencjał jest wielką szansą dla rolnictwa, które, oprócz produkcji spożywczej, mogłoby dodatkowo rozwijać produkcję na cele energetyczne. Dywersyfikacja rozwoju rolnictwa i zagospodarowania ziemi przyniosłaby również wymierne korzyści ekonomiczne. Obecnie nie wykorzystujemy tego potencjału. Pod produkcję biomasy przeznaczono w Polsce zaledwie 10 tys. ha. Są to plantacje wieloletnich roślin energetycznych, takich jak wierzba, miskantus, śluzowiec, inne wieloletnie trawy oraz rośliny drzewiaste, takie jak topola czy akacja. Należy podkreślić, że to bardzo mało, a potrzeby są ogromne. Żeby zabezpieczyć potrzeby samych elektrowni i elektrociepłowni, takich plantacji powinniśmy mieć ponad 500 tys. ha. Paradoks polega na tym, że mamy możliwości, mamy potrzeby, a rynek się nie rozwija. Od pięciu lat powierzchnia upraw na cele energetyczne praktycznie się nie zmieniła.

Pozostało 89% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie