Gazprom jako jedyny zagraniczny udziałowiec tej inwestycji zostanie wpuszczony do totalitarnego państwa. Będzie jedynym wykonawcą 700 km odcinka - zapowiedział dla "Kommersanta", Aleksandr Timonin, specjalny ambasador Rosji ds. trójstronnych projektów Moskwy, Phenianu i Seulu.
Rosjanie biorą na siebie miliardowe koszty budowy północnokoreańskiej części gazociągu, a Korea da siłę roboczą. Warto tu dodać, że w tym policyjnym, całkowicie odizolowanym od świata, nękanym głodem kraju, tysiące obywateli umiera w obozach koncentracyjnych, a siła robocza kosztuje grosze.
Bardzo też możliwe, że przy budowie gazociągu Gazpromu koreański reżim wykorzysta więźniów, a więc darmowych pracowników. Sprawa ta jednak nie jest rosyjskim bólem głowy. Ambasador twierdzi, że zatrudnienie koreańskiej siły roboczej jest możliwe, ale nie wymagalne. Gazociąg będzie kładziony w trudnym, górzystym terenie.
Wcześniej Rosjanie deklarowali, że część gazu z rurociągu będzie szła na potrzeby Korei Płn. (zimą ludzie cierpią chłód, bowiem w kraju brakuje paliwa, instalacje w kiepskich budynkach dawno popękały). Ostatecznie gazociąg ma być wyłącznie tranzytowy z Rosji do Korei Płd.. Kontrakt na dostawy między Gazpromem a Kogas zostanie podpisany wiosną 2012 r. Strony muszą jeszcze uzgodnić formułę cenową, wielkość dostaw oraz punkt odbioru rosyjskiego gazu w Korei Płd.
Gaz ma popłynąć nowym rurociągiem w 2017 r. Rosja dostała już gwarancje polityczne, tak z północy, jak i południa Korei. Kim Dzong Il zapewnił, że jego kraj nie będzie naruszał tranzytu do Korei Płd.