Rząd najwyraźniej ma problemy z realizacją swoich dwóch najważniejszych projektów energetycznych: budowy elektrowni atomowej i eksploatacji gazu łupkowego.
Z powodu zawirowań kadrowych w kontrolowanej przez Skarb Państwa spółce Polska Grupa Energetyczna i protestów ekologów (m.in. z Niemiec i Austrii) opóźnia się budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. PGE powinna już w drugiej połowie ub. roku ogłosić przetarg na wybór reaktorów. Nie zrobiła tego do dziś.
W dodatku odpowiedzialność za inwestycję rozmywa się z powodu wielopoziomowej struktury spółek realizujących projekt. W połowie grudnia z funkcji zrezygnował prezes PGE Tomasz Zadroga, który kierował też spółką córką PGE Energia Jądrowa i PGE EJ1, czyli spółką wnuczką odpowiedzialną za budowę pierwszej elektrowni.
– PGE nie realizowała i nie realizuje strategii inwestycyjnej przewidzianej w prospekcie emisyjnym – podkreśla Przemysław Wipler, poseł PiS.
Opóźnienia inwestycji wartej nawet 50 mld zł to według niektórych ekspertów również efekt oczekiwania na wyniki poszukiwań gazu łupkowego. Minister Skarbu Państwa ocenił, że już za dwa lata możliwe będzie komercyjne wydobycie gazu, co być może zrewolucjonizuje polską energetykę. Gaz mógłby nawet zostać głównym paliwem w elektrowniach. To jednak tylko plany, bo na razie brakuje konkretnych efektów poszukiwań tego surowca.