Według Bloomberga urzędnicy z najbardziej strzeżonej części KE – Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji – dostali właśnie zadanie napisania projektu decyzji w tej sprawie. I przed końcem roku KE miałaby wszcząć I etap procedury o naruszenie unijnego prawa – wysłać list z pisemnymi zastrzeżeniami. Gazprom musiałby się do nich ustosunkować.
Jeśli Bruksela uznałaby wtedy odpowiedź za niewystarczającą, kolejnym etapem byłaby decyzja nakazująca zmianę bezprawnych praktyk. Gdyby i to nie przyniosło rezultatu, KE ma prawo nałożyć karę sięgającą 10 proc. wartości rocznych obrotów firmy. Służby prasowe Komisji nie komentują tych informacji.
KE wszczęła śledztwo sprawdzające, czy Gazprom nie nadużywa dominującej pozycji na rynku gazu w Europie Środkowo-Wschodniej we wrześniu 2012 r. Wcześniej przeprowadziła niezapowiedziane kontrole w 20 spółkach powiązanych i współpracujących z Gazpromem w 10 państwach, w tym w polskich PGNiG i Gaz Systemie.
Decyzja o śledztwie nie przesądzała winy Gazpromu, ale była pierwszym sygnałem, że kontrolerzy KE znaleźli dowody bezprawnego postępowania rosyjskiego monopolisty. Podstawą wszczęcia dochodzenia był artykuł 112. traktatu o funkcjonowaniu UE, który zakazuje nadużywania dominującej pozycji na rynku w sposób, który mógłby naruszyć warunki handlu między państwami Unii.
Bruksela ma trzy główne zastrzeżenia do Gazpromu. Po pierwsze, o dzielenie rynku gazu tak, aby surowiec dostarczany przez tę spółkę nie mógł być przedmiotem swobodnego handlu między odbiorcami w Europie. Po drugie, KE podejrzewa, że Gazprom utrudnia dostawy gazu do tych krajów z innych źródeł. Po trzecie, wreszcie unijnym urzędnikom nie podoba się wiązanie przez dostawcę cen gazu z cenami ropy.