Dodaje, że także dla Polski to dobry moment na energetyczne przebudzenie, ale nie tylko w wymiarze relacji w ramach Unii, ale także budowy swojej własnej strategii energetycznej. Pomimo stosunkowo niskiego na tle średniej unijnej poziomu zależności energetycznej Polski 33,6 proc. (głównie dzięki produkcji energii z krajowego węgla) - trzeba zauważyć, że Polska popełnia od wielu lat błędy, które mogą sprawić, że w niedługiej perspektywie czasowej dorównamy do średniej unijnej. To jej zdaniem przede wszystkim spowolnienia procesów inwestycyjnych w elektroenergetyce (elektrownie węglowe), zaniechania reformy polskiego górnictwa oraz nieprzemyślane i zbyt powolne działania związane z sektorem poszukiwania i wydobycia gazu ziemnego.
Koncepcja Europejskiej Unii Energetycznej Donalda Tuska wg. dokumentu non-paper pt. "Mapa drogowa na rzecz Unii Energetycznej dla Europy" oparta jest na sześciu filarach.
Pierwszy filar - infrastrukturalny, adresujący wyzwania zależności energetycznej UE zakłada "usunięcie białych plam i wąskich gardeł na mapie infrastruktury energetycznej w Europie. Problem, który jest tu adresowany to zależność od importu gazu i ropy jako wyzwanie stojące przed UE. Polska proponuje, aby w związku z tym UE przyspieszyła budowę i finansowanie projektów wspólnego europejskiego zainteresowania (ang. Projects of Common Interests), aby zaadresować wysoką zależność od importu gazu i ropy oraz rozwinąć sieć połączeń wzajemnych rynku wewnętrznego (w tym połączeń z państwami Wspólnoty Energetycznej)". W ocenie Instytutu Kościuszki pierwszy filar wydaje się jednym z najważniejszych. Infrastruktura jest bowiem krwiobiegiem dla wspólnej polityki energetycznej i realnie wzmacnia możliwość realizacji wspólnych celów czy mechanizmów solidarnościowych. Istotne jest aby Polska wspierała te projekty, które jak najszybciej wzmocnią także jej bezpieczeństwo energetyczne, do takich należą nie tylko interkonektory, ale także gazociągi dystrybucyjne w Polsce, które zmniejszą "jamałocentryzm" polskiej sieci gazowej. Istniejące interkonektory osiągnęły przepustowość, która pozwala zasilić polski system wolumenem porównywalny do tego, który importowany jest z Rosji, natomiast wąskim gardłem uniezależnienia się od tego kierunku dostaw jest brak infrastruktury dystrybucyjnej od interkonektorów.
Drugi filar zmierza do zwiększenia mechanizmów solidarnościowych. I tak według propozycji Polski w "sytuacjach kryzysowych UE powinna wykorzystywać swoją skumulowaną siłę oddziaływania. Powinno to obejmować środki zapobiegania i reagowania na wypadek sytuacji nadzwyczajnych dostosowane do potencjalnych scenariuszy zakłócenia dostaw. W sytuacji kryzysowej żadne państwo członkowskie nie powinno być pozostawione same sobie". Instytut Kościuszki ocenia, że mechanizmy solidarnościowe istnieją i zostały wypracowane chociażby w Dyrektywie SOS ważne jest teraz aby stworzyć takie warunki infrastrukturalne by można było je bez przeszkód realizować.
Trzeci filar wzbudza największe polityczne i biznesowe kontrowersje. Zmierzająca do zwiększenie siły przetargowej państw członkowskich i UE wobec dostawców zewnętrznych koncepcja wspólnych zakupów gazu jest krytykowana nie tylko przez ekspertów, ale od wczoraj oficjalnie także przez unijnego komisarza ds. energetyki Günther Oettingera. Zdaniem Tuska państwa członkowskie powinny wzmocnić swoją pozycję w negocjacjach z państwami trzecimi poprzez działanie pod „parasolem" UE i czerpanie korzyści z rynku wewnętrznego oraz korzyści skali, Oettingera uważa jednak, że dla Unii gaz jest produktem, a nie bronią polityczną. Instytut Kościuszki uważa, że postulat "kartelu zakupów gazu" wydaje się najmniej realny i nie wytrzyma próby zarówno realiów politycznych UE (bilateralne profitogenne kontakty gospodarcze oraz uzależnienie od rosyjskiego kapitału) jak i biznesowych (sektor energetyczny jest w większości prywatny, inwestorzy nie są altruistami i nie zrezygnują ze swoich zysków dla pięknie brzmiących haseł). Trudno sobie wyobrazić, że firmy np. niemieckie będą chciały zrezygnować z wynegocjowanych na zakup rosyjskiego gazu zniżek, aby otrzymać uśrednioną cenę gazu dla Europy. Nawet jeśli formalnie osiągnięto by takie polityczne porozumienie to wspólne zakupy gazu nie doprowadziłyby do znacznych korzyści ekonomicznych w postaci obniżki cen surowca dla odbiorców europejskich. Są one nie tylko perspektywą mało realną ale także długoterminową z uwagi na różny okres obowiązywania aktualnych kontraktów gazowych.
Czwarty filar - rozwój rodzimych źródeł energii w UE - jest z uwagi na uzależnienie energetyczne od zewnętrznych dostaw surowców energetycznych warty szczególnej analizy. Koncepcja Unii Energetycznej wskazuje, że "w 2012 r. UE zapłaciła za importowaną ropę i gaz ponad 400 mld euro czy też ok. 3,1% PKB Unii. Dlatego rozwój wykorzystania rodzimych źródeł energii powinien być traktowany jako inwestycja w rynek energii UE, która pobudzi gospodarkę. Mogłoby to przekierować przepływy kapitałowe od dostawców zewnętrznych do europejskich producentów energii. Węglowodory pozwalają na zaadresowanie wyzwań zależności energetycznej w sposób efektywny kosztowo. W tym kontekście należy dokonać rehabilitacji węgla w UE jako surowca przyczyniającego się do niezależności energetycznej". To jednak zdaniem Izabeli Albrycht głównie od woli politycznej i realnych działań, które rząd premiera Donalda Tuska powinien podjąć niezwłocznie, zależy czy Polska uratuje swoje kopalnie węgla, a także zwiększy wydobycie gazu konwencjonalnego oraz rozpocznie gazu niekonwencjonalnego. Jedynym racjonalnym sposobem zabezpieczenia polskiego bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego jest pilna budowa wysoko efektywnych bloków węglowych. Donald Tuska nie powinien zapominać, że energetycznej kampanii europejskiej powinna towarzyszyć krajowa refleksja nad potrzebą sformułowania jasnej i klarownej oraz "ponadpartyjnej" strategii energetycznej, która zaadresuje wyżej wymienione pryncypia oraz będzie konsekwentnie realizowana niezależnie od opcji politycznej, która będzie rządzić w Polsce.