W poniedziałek parlament Węgier przyjął ustawę otwierającą drogę do szybkiej budowy gazociągu południowego (South Stream) na terenie kraju. Zgodnie z nowym prawem gazociągi mogą na Węgrzech budować nawet firmy nieposiadające licencji na eksploatację.
Nacisk był skuteczny
Według ekspertów taki zapis został przyjęty na potrzeby rosyjsko-węgierskiej firmy projektowej, która ma budować węgierski odcinek South Stream, a jest kontrolowana przez Gazprom. Dzięki uchwalonym przepisom firma ta może szybko przystąpić do budowy, bez oczekiwania na potrzebne jeszcze niedawno licencje i zgody.
Dokument przeszedł dzięki głosom Fidesz – partii prorosyjskiego premiera Viktora Orbana. Gdy w połowie roku Unia wstrzymała budowę bułgarskiego odcinka gazociągu, jako niezgodną z unijnym prawem, Orban zapowiedział, że „Węgry będą budować gazociąg południowy, bo zapewnia on bezpieczeństwo energetyczne kraju".
W tym samym czasie Gazprom zaczął ostro naciskać na pozostającą poza Unią Serbię. Tamtejszy rząd także jest za budową omijającego Ukrainę gazociągu, argumentując, że ma on dać miejsca pracy i kontrakty miejscowym firmom. Serbia cały potrzebny gaz kupuje w Rosji, dostaje stamtąd pomoc finansową. Jednak odkąd aspiruje do członkostwa w Unii, Belgrad zaczął prowadzić wobec Moskwy bardziej niezależną politykę.
Od sierpnia specjalna grupa śledczych serbskich bada okoliczności sprzedaży energetycznego koncernu NIS rosyjskiemu Gazprom Nieft.