Na nowy biznes liczą rodzime spółki, które w polskich portach chcą sprzedawać skroplony gaz ziemny (LNG). Choć to na razie mało popularne wśród armatorów paliwo (tankują głównie specjalny olej napędowy), wkrótce ma się to zmienić.
Od stycznia obowiązują bowiem nowe unijne regulacje, które mają ograniczyć emisję spalin w tym akwenie. W konsekwencji tzw. dyrektywy siarkowej część pływających po Bałtyku statków zostanie zmodernizowana, a wszystkie nowe jednostki będą musiały spełniać zaostrzone normy.
Alternatywa dla Turku
Eksperci nie mają wątpliwości, że popyt na LNG gwałtownie skoczy. – Już w tej chwili jest spore zainteresowanie przebudową maszynowni statków oraz budową nowych jednostek zasilanych gazem ziemnym – tłumaczy Bogdan Rogaski, prezes Barteru.
Nie ukrywa, że spółka wiąże spore nadzieje z nowym segmentem rynku. – Dzięki dyrektywie siarkowej, coraz większej dostępności LNG i atrakcyjnej jego cenie przez najbliższe lata będzie się on dynamicznie rozwijał – podkreśla.
Dziś w bałtyckich portach są tylko dwie „stacje" do tankowania (bunkrowania) statków tym ekologicznym paliwem: w Sztokholmie i Turku. Rodzime firmy chcą więc wykorzystać lukę. Analitycy twierdzą, że nasz kraj ma szansę stać się w tym regionie głównym ośrodkiem tankowania statkom gazu.