Resort gospodarki przygotował projekt rozporządzenia, które spowoduje począwszy od 2017 r. istotny wzrost udziału biokomponentów w sprzedawanych w Polsce paliwach płynnych. – Co do zasady jest tak, że im więcej mamy biokomponentów w paliwach, tym wyższe są ceny sprzedanych benzyn i oleju napędowego. Przy obecnie stosunkowo niskim kursie ropy udział tego typu kosztów dodatkowo rośnie – mówi Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw i gazu. Jego zdaniem po wprowadzonych zmianach koszt biokomponentów w finalnej cenie paliwa może przekraczać 10 groszy.
Zwraca też uwagę na czynniki jakościowe. – W transporcie ciężarowym zimą ujawnia się niska odporność biokomponentów na mrozy – twierdzi Szczęśniak. Z kolei wyższa biodegradowalność biopaliw oznacza ich znacznie krótszy okres przechowywania i zmniejszoną odporność w kontakcie z wodą czy powietrzem.
Koncerny naftowe
Zdaniem resortu gospodarki proponowane zapisy nie oznaczają wzrostu cen paliw w 2017 r. Co więcej, szacuje się, że koszty wynikające ze wzrostu udziału biokomponentów w paliwach będą porównywalne z tymi z lat 2014–2016, a nawet nieco niższe.
Ale polskie koncerny naftowe obawiają się istotnego wzrostu kosztów. Grupa Lotos podaje, że będzie musiała wprowadzić na rynek duże ilości biopaliwa określanego jako B100, na które nie ma popytu.
Duży niepokój wyraża PKN Orlen. Spółka podkreśla, że rozporządzenie spowoduje skok popytu na estry (dziś tylko one mogą być stosowane jako biokomponenty) o dodatkowe 85 tys. ton. Tyle że może być problem z wyprodukowaniem tak dużej ilości przez krajowych producentów.