Budowa gazociągów trwa. Projektowi - jak mówią eksperci - może zaszkodzić rosyjska propaganda i promowany przez Moskwę konkurencyjny projekt - Turkish Stream.
Gaz z Azerbejdżanu ma być wysyłany do Unii Europejskiej przez Gruzję, Turcję, do Grecji, Albanii, a dalej przez Morze Adriatyckie do Włoch. To tak zwany Południowy Korytarz Gazowy, który ma składać się z trzech części.
Pierwsza to Gazociąg Południowokaukaski (SCP), z Azerbejdżanu, przez Gruzję do granicy z Turcją. Drugi odcinek to Gazociąg Transanatolijski (TANAP), biegnący przez całą Turcję do granicy z Grecją. Trzeci - Gazociąg Transadriatycki (TAP) - ma transportować gaz przez Grecję, Albanię, Morze Adriatyckie do Włoch. Bruksela i wiele państw UE upatruje w projekcie szanse na dywersyfikację dostaw gazu i wzmocnienie pozycji przetargowej względem Rosji.
Ilgar Gurbanov, analityk azerskiego think-tanku Centre for Strategic Studies podkreśla, że budowa korytarza przebiega sprawnie. "Budowa odcinków TAP i TANAP jest w ponad połowie drogi, podobnie prace na złożu Shah Deniz II (w Azerbejdżanie). Rozbudowa istniejącego Gazociągu Południowokaukaskiego jest ukończona w 80 proc. Azerski gaz ze złoża Shah Deniz II może trafić do Europy w 2020 roku, a nawet jeszcze wcześniej" - powiedział PAP. Jak dodał, opóźniona jest jedynie konstrukcja podwodnego odcinka gazociągi TAP - z Albanii do włoskiej Apulii - bo przeciwko budowie protestują mieszkańcy tego włoskiego regionu.
Ekspertka Atlantic Council Agnia Grigas również przyznaje, że choć budowa postępuje, projekt może opóźnić opór społeczny mieszkańców Apulii. Wskazuje również na rosyjski lobbing przeciwko budowie gazociągu. "Potencjalnym problemem są również relacje turecko-rosyjskie. Mimo napięć politycznych między tymi krajami, Moskwa aktywnie próbuje zachęcić Turcję do projektu Turk Stream, który mogłyby osłabić entuzjazm Turcji dla projektu Południowego Korytarza Gazowego. Jest to szczególnie niepokojące w momencie, gdy stosunki Turcji z Zachodem są skomplikowane" - powiedziała PAP.