W tym roku udział biokomponentów w paliwie ma sięgnąć 6,2 proc. A przedstawiciele Orlenu i Lotosu przyznają, że ten narodowy cel wskaźnikowy jest kłopotliwy. W zeszłym roku z trudem wykazały wykonanie celu wynoszącego 5,75 proc. I stało się to możliwe tylko dzięki sprzedaży paliwa typu B100, czyli czystych estrów. Ale by znalazło ono nabywców, obie firmy musiały stosować wyjątkowo preferencyjną cenę - o 60 groszy niższą niż na tradycyjny olej, czyli w praktyce dopłacić do ich sprzedaży.
Leszek Wieciech z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego przyznaje, że głównym problemem są opóźnienia w procesie legislacyjnym, czyli przyjęciu nowych przepisów, dzięki którym na rynku mogłyby się pojawić nowe gatunki paliwa. Prace nad poprawkami do ustawy (ustawa o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw) najpierw przedłużyły się w samym rządzie, a teraz w parlamencie. Choć była szansa na to, że wejdą w życie w sierpniu, to teraz bardziej realny termin to październik.
Obu krajowym producentom najbardziej zależy na przepisach umożliwiających wprowadzenie na rynek oleju napędowego z 7-proc. dodatkiem biokomponentów (estrów). I, co istotne, ten olej mógłby być sprzedawany bez specjalnego oznakowania i oddzielnych dystrybutorów. Najprawdopodobniej dopiero w lipcu parlament ostatecznie przyjmie zmiany w ustawie, ale jeszcze potrzebne będą rozporządzenia, by mogły wejść w życie. Gdyby okazało się, że przepisy wymagają notyfikacji w Komisji Europejskiej, to rafinerie poczekają dodatkowe dwa-trzy miesiące zanim będą mogły sprzedawać olej B7.
Jeżeli te obawy potwierdzą się, to znów Orlen i Lotos będą musiały "nadrabiać" wyższą sprzedażą estrów, na które popyt trwa jednak od wiosny do jesieni. B100 to paliwo sezonowe, trudne w przechowywaniu i transporcie, które trzeba subsydiować. Eksperci oceniają, że rafinerie muszą sprzedać w tym roku ok. 280 tys. ton B100, by wypełnić cel wskaźnikowy, a ponieważ na stacjach nie podniosą cen, bo nie będzie na nie zbytu, wiec najpewniej będą próbowały zrekompensować sobie straty podnosząc ceny innych gatunków paliwa.
Wcześniej eksperci przewidywali, że dzięki produkcji B7 Orlen i Lotos mogłyby ograniczyć sprzedaż czystych estrów, czyli zmniejszyć koszty realizacji narodowego celu wskaźnikowego nawet o 150 mln zł rocznie.