Przed przetargiem na dostawę technologii jądrowej

Jeśli zmiany kadrowe w PGE nie zahamują przygotowań do budowy elektrowni atomowej, już wiosną okaże się, jakie firmy chcą dostarczać Polsce reaktory

Publikacja: 21.12.2011 03:43

Przed przetargiem na dostawę technologii jądrowej

Foto: AFP

Zarząd Polskiej Grupy Energetycznej, która odpowiada za przygotowanie budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej, działa w okrojonym składzie. Rada nadzorcza ma dopiero ogłosić konkurs na stanowisko prezesa. Dlatego trudno ocenić, czy jeszcze w tym roku – tak jak wcześniej planowano – zostanie ogłoszony przetarg na dostawę reaktorów. Zresztą i tak zostanie on rozstrzygnięty najwcześniej za dwa lata.

Tomasz Zadroga, który kierował grupą, był także szefem zarządu spółki PGE EJ1 bezpośrednio przygotowującej projekt atomowy. Obecnie  obowiązki prezesa PGE pełni Paweł Skowroński, który jest specjalistą od inwestycji i też może podjąć decyzję o ogłoszeniu przetargu.

Projekt atomowy należy do kluczowych inwestycji popieranych przez rząd Donalda Tuska. Nawet po katastrofie w japońskiej elektrowni Fukushima i po decyzji władz Niemiec o wcześniejszym zamknięciu reaktorów w tym kraju premier  przekonywał, że elektrownia atomowa jest Polsce potrzebna.

Z każdej strony świata

Przetarg w Polsce budzi sporo emocji. Na podstawie deklaracji producentów reaktorów można przypuszczać, że wystartują w nim wszystkie czołowe firmy. Tradycyjnie za faworytów uważane są amerykańskie koncerny GE Hitachi i Westinghouse oraz francuska Areva. Swoje reaktory prawdopodobnie będą chciały też sprzedać koncerny z Korei, Kanady i Rosji.

Niespodzianką jest zwłaszcza informacja o przygotowaniach do udziału w przetargu w Polsce przekazana przez szefów Ros-atomu. Eksperci przyznają, że rosyjskie reaktory są nowoczesne, ale pojawiają się obawy przed wzrostem zależności wobec tego kraju. Tym bardziej że Polska importuje z Rosji ropę i gaz (stąd opinie, że PGE może kupić rosyjskie reaktory tylko w zamian za obietnicę Gazpromu, iż rosyjski gaz będzie dostarczany do naszego kraju po preferencyjnych cenach).

Szefowie Polskiej Grupy Energetycznej staną przed wyjątkowo trudnym zadaniem.  Chodzi nie tylko o wybór najlepszej, sprawdzonej, bezpiecznej  technologii. Kryteriów jest znacznie więcej. Trzeba wziąć pod uwagę także kwestie finansowe, gwarancje, możliwość zatrudnienia polskich firm przy inwestycji. Poza tym nie można się opierać tylko na obietnicach, tak chętnie składanych przez dostawców technologii; deklarują oni stworzenie tysięcy nowych miejsc pracy czy danie udziałów w kopalniach uranu.

Sceptycznie, bo kryzys

PGE chce się koncentrować tylko na własnym projekcie. Po kilku miesiącach analiz szefowie  grupy jednoznacznie odrzucili propozycję współpracy z Ros-atomem i Inter RAO i nie zaakceptowali propozycji zakupu energii z przygotowywanej elektrowni w Kaliningradzie.

Zrezygnowali również z planów udziału w budowie elektrowni w Visaginie na Litwie. Miał to być regionalny projekt czterech państw nadbałtyckich. Litwini liczyli na współpracę z Polską, Łotwą i Estonią. Chcieli wybudować elektrownię na miejscu zamkniętego w końcu 2009 r. zakładu w Ignalinie. Chodziło o uniezależnienie się od importu energii z Rosji.

Do tej pory zarząd  Polskiej Grupy Energetycznej przy różnych okazjach zapewniał, że firmę stać na wybudowanie elektrowni i że wiele zagranicznych koncernów jest zainteresowanych współpracą przy tym projekcie. Sytuacja makroekonomiczna w Europie może się jednak przyczynić do tego, że lista chętnych bardzo się skurczy, a zdobycie finansowania okaże się dużym wyzwaniem.

Część ekspertów przypomina, że w czasie kryzysu banki o międzynarodowym zasięgu niejednokrotnie finansują projekty w myśl zasady: bliższa ciału koszula; preferują więc inwestycje realizowane  w tym kraju, w którym jest centrala.

Poza tym koszty pozyskania kapitału na pewno wzrosną. A PGE może mieć problemy z zatrzymaniem większej części swoich zysków, jeśli z powodu dziury w budżecie państwa będzie silna presja ze strony ministra finansów  na wypłatę dywidendy przez spółki, w których  Skarb Państwa ma udziały.

Wspólnymi siłami

W razie kryzysu zupełnie realny staje się scenariusz, według którego PGE znajduje  partnera w kraju. Chęć udziału w projekcie atomowym deklaruje zarząd grupy Tauron. Prezes Dariusz Lubera mówił na konferencji prasowej, że jego firma nie zamierza uczestniczyć w budowie, ale może być jednym z operatorów czy współudziałowców i kupować na przykład 20 proc. wytwarzanej energii. Byłoby to korzystne dla PGE, z tym że Tauron nie jest zainteresowany współfinansowaniem inwestycji. Grupa ta ma bowiem własny ambitny plan inwestycyjny.

Połączenie sił PGE i Taurona przy eksploatacji elektrowni byłoby zapewne dobrze oceniane przez Skarb Państwa. Są to dwie kluczowe firmy sektora, nad którymi państwo  przynajmniej na razie nie zamierza się pozbywać kontroli.

Zarząd Polskiej Grupy Energetycznej, która odpowiada za przygotowanie budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej, działa w okrojonym składzie. Rada nadzorcza ma dopiero ogłosić konkurs na stanowisko prezesa. Dlatego trudno ocenić, czy jeszcze w tym roku – tak jak wcześniej planowano – zostanie ogłoszony przetarg na dostawę reaktorów. Zresztą i tak zostanie on rozstrzygnięty najwcześniej za dwa lata.

Tomasz Zadroga, który kierował grupą, był także szefem zarządu spółki PGE EJ1 bezpośrednio przygotowującej projekt atomowy. Obecnie  obowiązki prezesa PGE pełni Paweł Skowroński, który jest specjalistą od inwestycji i też może podjąć decyzję o ogłoszeniu przetargu.

Pozostało 85% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie