Posunięcie wojowniczej prezydent Cristiny Fernandez spodobały się Argentyńczykom, którzy krytycznie oceniają kaprysy globalnej finansjery i budzące kontrowersje prywatyzacje z lat 90. Zapamiętali bowiem tamtą dekadę jako okres niepohamowanej korupcji i zamykania fabryk w trzeciej gospodarce Ameryki Łacińskiej.
Wierni zwolennicy pani prezydent okleili budynki publiczne w Buenos Aires plakatami „Dziękujemy Ci, Cristino", a zwolennicy wywłaszczenia chwalili odwagę tej kobiety. – To jakby odzyskiwanie nas samych – stwierdził jeden z przechodniów stołeczną ulicą, Julio Olaz. – Musimy zewrzeć szeregi i zapewnić, że Argentyna należy do Argentyńczyków a nie do cudzoziemców.
Posunięcie z nacjonalizacją YPF może pomóc Cristinie Fernandez w odzyskaniu inicjatywy politycznej po serii niepopularnych decyzji i po śledztwie o korupcję wobec jej wiceprezydenta, co zmniejszyło poziom poparcia od czasu lawinowego zwycięstwa w wyborach w październiku.
Fernandez mająca do czynienia z rosnącym niedoborem energii, bo rosną koszty importu paliw argumentuje, że jedyną jej troską jest ochrona interesu narodowego poprzez zagwarantowanie w przyszłości dostaw energii oraz naprawienie błędów wolnorynkowej polityki, którą obarcza się winą za wpędzenie kraju w ciężki kryzys gospodarczy i utratę możliwości spłaty długu w 2001-2 r.
- Firmy działające w Argentynie, nawet jeśli ich udziałowcami są cudzoziemcy, są firmami argentyńskimi – oświadczyła bojowo w poniedziałek, stojąc obok obrazu Evity Perón, do której zwolennicy peronizmu czasem ją porównują.