Sytuacja jest dla Rosji - wciąż jeszcze globalnego lidera w wydobyciu ropy - wstydliwa. Podczas gdy zachodnie koncerny "wyciskają" ze złóż 65-70 proc. zawartości, to rosyjskie tylko ok. 37 proc. Przyznał to minister energetyki Aleksandr Nowak, podaje gazeta "RBK daily".
- Wskaźnik wykorzystania złoża jest u nas na skrajnie niskim poziomie 37 proc., podczas gdy w krajach rozwiniętych wynosi on 65-70 proc. - podał Nowak.
W latach 1990-2000 wskaźnik spadł z 0,45 do 0,31; obecnie rosyjskie firmy wykorzystują tylko 35-37 proc. zasobów eksploatowanych złóż. Na świecie wynosi on ponad 50 proc.
Wśród rosyjskich gigantów najwyższe wskaźniki mają Tatneft, Łukoil i Surgutneftiegaz - 0,43. Rosneft i Baszneft są w stanie wydobyć 37 proc. ropy ze złoża, a najgorzej jest w Gazprom Neft - 30 proc. Powodem tak niskiego wydobycia jest nieinwestowanie w nowoczesne technologie, co skutkuje brakiem wiedzy i praktyki w wysokowydajnych wierceniach.
Teraz może być z tym jeszcze gorzej, bowiem Rosja nie ma wyboru i musi zacząć pompować ropę z podwodnych złóż Arktyki. A tutaj miejscowe firmy nie mają prawie żadnego doświadczenia.