Wywiad z wiceminister Hanną Trojanowską

- Poparcie społeczne dla różnych technologii energetycznych pojawia się i wygasa falami - mówi Hanna Trojanowska, wiceminister gospodarki, pełnomocniczka rządu do spraw polskiej energetyki atomowej

Publikacja: 09.11.2012 05:10

Wywiad z wiceminister Hanną Trojanowską

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Ostatnio prezes PGE Krzysztof Kilian ostrzegł, że nie da się jednocześnie zbudować polskiej elektrowni atomowej i uruchomić wydobycia gazu z łupków. Nadzorujący spółkę minister skarbu Mikołaj Budzanowski dodał do tego, że decyzja co do budowy elektrowni jądrowej zapadnie za dwa-trzy lata, a póki co, łupki są priorytetem. A później premier Donald Tusk uspokajał, że obie technologie są traktowane na równi. O co chodzi w tym zamieszaniu?

Hanna Trojanowska:

Jeśli pytają państwo, co jest bliższe mojemu sercu, to odpowiedź jest oczywista - to energetyka jądrowa. Natomiast odnosząc się do wypowiedzi pana prezesa Kiliana, odebrałbym ją jako troskę o kondycję finansową kierowanej przez niego grupy, ponieważ oba projekty, gazowy i atomowy, są bardzo kapitałochłonne. Energetyka jądrowa ma za sobą ponad 50 lat doświadczeń i  ciągły proces podnoszenia standardów bezpieczeństwa i parametrów eksploatacyjnych. Natomiast bez weryfikacji zasobów gazu łukowego i opłacalności jego wydobycia trudno w ogóle deklarować zasadność jego wykorzystania dla elektroenergetyki. Z kolei, słowa ministra Budzanowskiego odczytuję jako uspokajające. Z ustawy inwestycyjnej jasno wynika bowiem, że po tym, jak inwestor wykona gigantyczną pracę potrzebną do ostatecznego wyboru lokalizacji, wyboru technologii jądrowej, utworzenia konsorcjum realizującego inwestycję i zapewnienia  finansowania przedsięwzięcia, ostatecznie to rząd da zielone światło do fizycznego rozpoczęcia budowy elektrowni.

Pani odbiera te wypowiedzi jako dające nadzieję. Natomiast z punktu widzenia inwestorów i firm chcących zaoferować Polsce swoje technologie atomowe wypowiedzi najwyższych urzędników i menedżerów mogą zabrzmieć niepokojąco.

Faktycznie, rynek bywa wyczulony na tego typu sygnały. Ale my jesteśmy konsekwentni, wiemy w jakich warunkach prawnych projekt atomowy jest realizowany i tych reguł mocno będziemy się trzymać.

Proszę jednocześnie zwrócić uwagę, że te publiczne dyskusje „atom kontra łupki" są bardzo płytkie. Moim zdaniem, jeśli uruchomione zostanie wydobycie gazu ze złóż łupkowych w Polsce, to jego strumień powinien zostać skierowany przede wszystkim  jako surowiec do przemysłu chemicznego i celów ciepłowniczych. Natomiast dużym marnotrawstwem byłoby budowanie w oparciu o ten surowiec elektrowni gazowych i spalanie go tam do produkcji energii elektrycznej. Doceniam oczywiście walory regulacyjne i interwencyjne źródeł gazowych, ale w podstawie obciążenia możemy sięgnąć po bardziej atrakcyjną cenowo alternatywę, jaką jest atom.

To dlaczego energetyka ciągle zapowiada, że będzie budować elektrownie na gaz?

Nie chciałabym, żeby wyszło na to, że stawiam pod znakiem zapytania plany inwestycyjne krajowych firm energetycznych. Chcę tylko zwrócić uwagę, że trzeba dokładnie przeanalizować koszty wszystkich dostępnych źródeł energii i wówczas dokonywać wyborów. Jeszcze raz powtórzę, że bez oszacowania złóż i opłacalności wydobycia gazu, takie deklaracje są przedwczesne.

Wiadomo, że będzie Pani bronić atomu, ale czy Polskę na niego stać?

Decyzja o podjęciu inwestycji nie jest łatwa, ponieważ wymagane nakłady  są rzeczywiście wysokie, a czas realizacji przedsięwzięcia charakterystyczny dla infrastruktury wytwórczej dużej mocy - długi. Publicznie dostępne szacunki mówią o około 10 mld euro dla elektrowni jądrowej o mocy 3000 MW. Jednak podjęcie tego wysiłku inwestycyjnego się opłaci, ponieważ w efekcie otrzymamy energię dostępną po konkurencyjnych, stabilnych cenach.

Agencja Rynku Energii przeprowadziła dla nas analizy, z których wynika, że energetyka jądrowa w dłuższym okresie będzie zyskiwała na znaczeniu na całym świecie. Ten projekt nie może być rozpatrywany z perspektywy dziesięciu, czy dwudziestu lat, ale przynajmniej stu, ponieważ tyle łącznie trwają przygotowania, budowa i uruchomienie elektrowni, jej  60 letnia eksploatacja, a później wyłączenie. Wszelkie analizy wskazują, że razem z kosztami wymaganymi do zagospodarowania wypalonego paliwa i odpadów promieniotwórczych, a także zamknięcia elektrowni po zakończeniu eksploatacji - energia jądrowa jest opłacalna.

Ministerstwo Skarbu nadzoruje spółki odpowiedzialne za realizację inwestycji, ale za przygotowanie projektu odpowiada Ministerstwo Gospodarki. Czy ten podział kompetencji nie utrudnia prac, nie wpływa na ich całokształt? Krótko mówiąc: czy nie ma konfliktów?

Ministerstwo Gospodarki  wspólnie z Państwową Agencja Atomistyki  przygotowało nowoczesne rozwiązania prawne gwarantujące, że cały cykl życiowy  elektrowni jądrowej może być realizowany  jedynie w warunkach nie zagrażających  zdrowiu i życiu ludzkiemu oraz środowisku, w oparciu o najwyższe światowe standardy. Gotowe są także przepisy usuwające bariery administracyjne często występujące przy realizacji takich kompleksowych inwestycji, co z kolei ma na celu obniżenie ryzyk  inwestycyjnych. Sfinalizowaliśmy zatem etap przygotowawczy, niezbędny do uruchomienia inwestycji. Teraz, po stronie inwestora jest już faza wykonawcza, czyli wybór technologii, lokalizacji, organizacja przetargu. Jestem przekonana, że minister skarbu będzie ten proces wspierał. My również deklarujemy chęć dalszej współpracy, jesteśmy otwarci na oczekiwania i potrzeby inwestora. Ministerstwo Gospodarki jest zobowiązane do aktualizacji krajowego prawa zgodnie ze standardami unijnymi.

Jednocześnie prowadzimy kampanię edukacyjną, chcemy aktywizować krajowy przemysł, prowadzić szkolenia, edukację – w tej dziedzinie liczymy na współpracę z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Działania resortu gospodarki to praca na lata.

Jak ocenia Pani dotychczasowe postępy w kampanii informacyjnej?

Zależy nam na edukacji i propagowaniu wiedzy na temat energetyki jądrowej, ponieważ wiemy, że wraz ze wzrostem poziomu tej wiedzy zwiększa się poparcie dla technologii jądrowej. Nie zamierzamy natomiast promować żadnej z dostępnych technologii. Tę część zostawmy zainteresowanym firmom.

W badaniach opinii publicznej, które przeprowadziliśmy przed uruchomieniem kampanii, respondenci przyznali, że niewiele wiedzą o atomie i mają tego świadomość. Jednocześnie zaskoczyły nas ich oczekiwania, zgodnie z którymi wiarygodnie informacje na temat elektrowni propagować powinni w zasadzie tylko naukowcy z dziedziny atomistyki . Polacy w tej dziedzinie deklarują  mniejsze zaufanie do celebrytów, aktorów, polityków czy przedstawicieli rządu. Dlatego zawiązaliśmy współpracę ze środowiskami naukowymi, wykorzystując ten ogromny  potencjał i starając się o przystępny i atrakcyjny przekaz . Zależy nam na komunikacji dwustronnej, tzn.  również na poznaniu obaw i potrzeb obywateli.

Z kolei działania inwestora  PGE będzie komunikować rynkowi we własnym zakresie i tu również liczymy na współpracę.

Jeśli mówimy o dwustronności – czy ministerstwo uzyskało jakiś odzew ze strony organizacji ekologicznych, takich jak np. ClientEarth?

Organizacje ekologiczne na równych prawach ze wszystkimi uczestniczą w konsultacjach społecznych aktów prawnych dotyczących energetyki jądrowej, oraz w organizowanych przez nas debatach. Dotychczas zorganizowaliśmy je dwie. Obie dużo nauczyły nas o tym, jak wiele jest jeszcze do zrobienia w Polsce w dziedzinie dialogu społecznego, wymiany poglądów.

Organizowaliśmy też konsultacje z samorządowcami województw, na terenie których potencjalnie budowane będą elektrownie jądrowe,  lokalnym przemysłem, z przedstawicielami zawodów zaufania publicznego. Strzałem w dziesiątkę okazała się wizyta studyjna w elektrowni atomowej w Finlandii, z możliwością poznania uwarunkowań rozwoju rynku pracy, czy turystyki w rejonie budowy takiej elektrowni . Sądzę, że dzięki różnym działaniom stopniowo odzyskujemy zaufanie społeczne, które nadszarpnęły wydarzenia w japońskiej Fukushimie.

Kiedy poznamy lokalizację przyszłej elektrowni atomowej w Polsce?

W harmonogramie przygotowań zapisano, że badania lokalizacyjne potrwają 24 miesiące. Także nie wcześniej niż za dwa lata.

Mamy już końcówkę 2012 r., a nie wyłoniono jeszcze firmy, która badania terenów przeprowadzi. Czy to oznacza, że lokalizację poznamy dopiero w 2015 r.?

Ten termin można uznać za realistyczny.

Czy rząd udzieli gwarancji konsorcjum firm, które pod egidą PGE przystąpią do budowy?

Na rozmowy o ewentualnej pomocy jest zbyt wcześnie, choć resort skarbu z pewnością analizuje tę materię na podstawie zamierzeń inwestora.  Dostępnych jest wiele form wsparcia z zachowaniem transparentnych reguł rynkowych stosowanych przy tego typu projektach w Europie, jak chociażby długoterminowe umowy na zakup energii z przyszłej elektrowni.

Czy nie sądzi Pani, że mogą się pojawić zagrożenia dla atomowej inwestycji na poziomie UE? Tuż za naszą granicą, w Niemczech, wygasza się obecnie kilkanaście siłowni ze względu na brak społecznego poparcia dla ich dalszej pracy.

Poparcie społeczne dla różnych technologii energetycznych falami pojawia się i wygasa. Obecnie na przykład węgiel, który parę lat temu był traktowany jako ogromne zagrożenie dla środowiska naturalnego krajów UE, wobec spowolnienia gospodarczego przeżywa swój powrót, czy wręcz renesans. Nie przesądzałabym więc dziś, jak za kilka lat będzie kształtować się poparcie dla energetyki jądrowej w krajach Wspólnoty. Póki co, poza kilkoma państwami przeciwnymi, dominują jednak kraje wykorzystujące tę technologię i deklarujące potrzebę jej dalszego rozwoju. Nie mówię tu tylko o Francji, Finlandii, Wielkiej Brytanii, czy Szwecji, ale również o naszych południowych sąsiadach.

Polska elektrownia atomowa ma zostać uruchomiona w 2023-2025 roku. Podobne ramy czasowe przyjęli Czesi dla swojej inwestycji w Temelinie. Oni jednak są daleko przed nami. Nie dość, że budują nie całkowicie nową elektrownię, a tylko kolejny blok w zbadanej już lokalizacji, to trwa już przetarg. Nad analizą dokumentacji pracują setki prawników. Czy my ze swoim poziomem zaawansowania mamy szansę zdążyć z elektrownią w deklarowanym terminie?

Zauważmy najpierw, że tak naprawdę Czesi mają nad nami ponad 40  lat przewagi, bo tyle lat liczy już ich przemysł atomowy. Sprzyja im również poparcie społeczne w kraju, ponieważ problemy z akceptacją dla nowych elektrowni pojawiają się raczej wyłącznie po stronie państw sąsiedzkich - Niemiec i Austrii.

Nie powinniśmy porównywać się do innych, tylko korzystać z tych doświadczeń i  realizować swój program. Rzeczywista weryfikacja harmonogramu polskiego projektu jądrowego nastąpi po otwarciu kopert z ofertami od potencjalnych dostawców technologii. Wówczas będziemy wiedzieli, ile realnie będą trwać prace konstrukcyjne. Myśląc o powodzeniu całego przedsięwzięcia potrzebna będzie przede wszystkim konsekwencja i determinacja.  .

Rz: Ostatnio prezes PGE Krzysztof Kilian ostrzegł, że nie da się jednocześnie zbudować polskiej elektrowni atomowej i uruchomić wydobycia gazu z łupków. Nadzorujący spółkę minister skarbu Mikołaj Budzanowski dodał do tego, że decyzja co do budowy elektrowni jądrowej zapadnie za dwa-trzy lata, a póki co, łupki są priorytetem. A później premier Donald Tusk uspokajał, że obie technologie są traktowane na równi. O co chodzi w tym zamieszaniu?

Pozostało 96% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie