Dostawy ropy naftowej do rafinerii na całym świecie początkowo były realizowane przede wszystkim na podstawie kontraktów długoterminowych. Często wiązały się one ze swoistymi umowami barterowymi. W zamian za inwestycje w wydobycie koncerny amerykańskie i europejskie otrzymywały potrzebny im surowiec. Tak prowadzono różne przedsięwzięcia, np. z państwami Bliskiego Wschodu.
Z czasem umowy długoterminowe zaczęły tracić na znaczeniu na rzecz tzw. kontraktów typu SPOT. Są to jednorazowe kontrakty polegające na sprzedaży pojedynczego ładunku ropy. Ich niewątpliwą zaletą jest to, że zapewniają możliwość zwiększenia elastyczności dostaw. Nie jest to jednak zasada.
Eksperci zauważają, że w przypadku importu z państw, w których występują różnego rodzaju duże zagrożenia, np. polityczne czy gospodarcze, związane z zapewnieniem odpowiednich dostaw, kupujący starają się zabezpieczać prowadzony biznes, podpisując umowy wieloletnie. Podobnie jest w przypadku, gdy pozycja negocjacyjna sprzedającego ropę jest zbyt silna lub rośnie w stosunku do nabywcy. Taka sytuacja ma często miejsce m.in. w relacjach z koncernami rosyjskimi.
Umowy PKN Orlen
Stabilność dostaw to główny motyw zawartych w tym roku umów z rosyjskim Rosnieftem przez PKN Orlen. Polski koncern na początku lutego zapewnił sobie dostawy 18 mln ton ropy również rurociągiem Przyjaźń do rafinerii w Płocku. Wartość tego kontraktu (ma obowiązywać do końca stycznia 2016 r.) szacowano na około 15 mld dol., czyli około 46 mld zł według ówczesnego kursu NBP. Drugi kontrakt z Rosjanami podpisał kilka dni temu. Do 30 czerwca 2016 r. ma trafić do czeskich rafinerii grupy maksymalnie 8,28 mln ton surowca typu Rebco.
– Bezpośredni kontrakt z producentem gwarantuje nam stabilność dostaw, a jest to dla nas niezwykle istotne, szczególnie w przypadku rynku czeskiego, gdzie musimy funkcjonować w trudnym otoczeniu biznesowym – twierdzi wówczas Jacek Krawiec, prezes PKN Orlen. Na dziś wartość dostaw do Czech szacowana jest na około 6,2 mld dol., czyli około 20,4 mld zł według obecnego kursu.