Czy Polacy są gotowi na rozwój nowoczesnej mikroenergetyki? Wydaje się, że do węgla jako kraj jesteśmy po prostu przywiązani.
Mariusz Klimczak: Wystarczy spojrzeć, co wydarzyło się w sprawie kolektorów słonecznych. To proste, sprawdzone na świecie urządzenia do ogrzewania wody. Wystarczył jeden program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i w ciągu roku – dwóch Polacy przekonali się do tego typu rozwiązań. Myślę, że w innych dziedzinach świadomość odbiorców energii również będzie wzrastać. Dobrym przykładem może być rozwinięty rynek niemiecki. Polska jest obecnie w tym miejscu, w którym Niemcy były około 10 lat temu. Dzisiaj sprzedaje się u nas 5 tys. pomp ciepła rocznie, podczas gdy ja widzę rynek dla 100 tys. sztuk. Nie oczekujmy jednak, że popyt na mikroźródła z obszaru odnawialnej energii rozwinie się natychmiast. Ale w ciągu kilku lat powinien zdecydowanie wzrosnąć.
Jakiego impulsu potrzeba, by mała przydomowa energetyka stała się w Polsce bardziej popularna?
Istotne jest wprowadzenie różnego typu zachęt, zbudowanie rozsądnego systemu wsparcia. Jednocześnie trzeba walczyć ze stereotypem, że prosumenckie źródła energii są drogie, nieopłacalne i nie przynoszą korzyści. Jest wręcz przeciwnie – to bardzo interesujący rynek, którego rozwój mógłby przyczynić się do poprawy standardu życia Polaków, ochrony klimatu oraz zwiększyć wpływy do budżetu i pobudzić rozwój gospodarczy.
Co statystyczne gospodarstwo domowe może mieć z przestawienia się np. z pieca węglowego na pompę ciepła, ogniwo fotowoltaiczne czy solar na dachu? Czy będzie je na to stać?