Komisja Europejska na początku tego roku zaproponowała ustanowienie nowego, 40-procentowego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych dla państw członkowskich do 2030 r. Do 2020 r. cel ten wynosi 20 proc. – Polityka klimatyczna będzie wdrażana w Europie, ale jestem przekonany, że w sposób bardziej realny. Polska będzie walczyć o to, żeby walka z emisją CO2 nie hamowała wzrostu naszej gospodarki i mamy coraz więcej sojuszników – zaznaczył Grabowski. Polska domaga się, by Komisja wykonała szczegółowe analizy dotyczące kosztów wdrożenia nowego pakietu klimatycznego dla wszystkich państw. Polski minister zapewnia, że uzyskał już poparcie w tej sprawie Czech, Słowacji, Węgier, Bułgarii, Chorwacji i Rumunii.

- Rzeczywiście, znajdujemy w Europie coraz więcej zrozumienia – odparł Jerzy Buzek, poseł do Parlamentu Europejskiego. - Ostatnio odezwał się przemysł francuski i niemiecki, który oczekuje od swoich rządów ograniczenia tej pazerności klimatycznej. Bo hutnictwo czy przemysł cementowy nie mogą całkowicie uciec od emisji CO2 – zaznaczył Buzek.

Cementowanie są dziś jednym z najbardziej energochłonnych przemysłów. Nie tylko przez to, że zużywają węgiel w swoich piecach, ale też dlatego, że podstawowym surowcem do produkcji cementu jest kamień wapienny, którego spalanie również wiąże się z emisją CO2. – Nikt jak dotąd nie wymyślił produkcji cementu z innego surowca. To, co możemy zrobić, to unowocześniać nasze fabryki, zmniejszać ich energochłonność i to się dzieje. Cementownie w Polsce są dziś „zielone" – przekonuje Andrzej Balcerek, prezes Górażdże Cement. Proponuje też, żeby w celach redukcji emisji CO2 oddzielić redukcje wynikające ze zużycia paliwa energetycznego od tych wynikających ze zużycia surowców. – Analizy mówią, że gdy cena uprawnień do emisji CO2 wzrośnie do 25 euro za tonę, to produkcja cementu w Polsce przestanie być opłacalna – podkreślił Balcerek.

- Nie histeryzujmy – odpowiedział na to Maciej Wiśniewski, prezes Domu Maklerskiego Consus. – Jak na razie mamy nadpodaż uprawnień do emisji na rynku i ich ceny wynoszą około 5 euro za tonę. Do 2020 r. ta nadwyżka będzie jeszcze większa, a więc zgodnie z realiami rynku, cena uprawnień powinna być śmieciowa – stwierdził Wiśniewski, ale zaznaczył jednocześnie,  że w grę wchodzą czynniki, które mogą wpływać na wzrost cen, jak na przykład interwencja Komisji Europejskiej. – Inwestorzy powinni jednak pomyśleć o tym, czy rozpoczynając np. budowę elektrowni węglowej nie wykupić od razu uprawnień od emisji CO2 do 2030 r. Instytucje finansowe, które kredytują inwestycje, z pewnością wyłożą też pieniądze na zakup takich uprawnień – zaproponował Wiśniewski.

Ta propozycja nie spodobała się jednak koncernom energetycznym. - Dziś nie ma dobrej atmosfery to lokowania pieniędzy w bloki energetyczne, a co dopiero mówić o wydawaniu ich na uprawnienia na tak długi okres – skwitował Stanisław Tokarski, wiceprezes Tauronu. Katowicka spółka robi właśnie analizę kosztów wprowadzenia nowej polityki klimatycznej po 2020 r. – Ze wstępnych analiz wynika, że podział kosztów pomiędzy poszczególne państwa jest nieproporcjonalny. Polska wyda na redukcję emisji dwa razy więcej niż wynosi średnia unijna – zaalarmował Tokarski. Dodał, że spółki energetyczne wkrótce będą musiały wyłączyć przestarzałe jednostki wytwórcze i zastąpić je nowymi. – Już w latach 2015 – 2016 powinny zapaść konkretne decyzje, na jakie paliwo do produkcji energii stawiamy, a jak na razie jest zbyt wiele niewiadomych – skomentował wiceprezes Tauronu. Dodał też, że skutki wprowadzenia drugiego pakietu klimatycznego odczują nie tylko wytwórcy prądu. – My poniesiemy te koszty, ale na końcu koszty te uderzą w gospodarkę i odbiorców energii elektrycznej – podkreślił Tokarski.