Według prezesa KGHM Herberta Wirtha, udział spółki w projekcie jądrowym jest szansą na długoterminowe zabezpieczenie dostaw energii dla podstawowej działalności po przewidywalnej cenie. To oznacza uniezależnienie się od zakupów rynkowych, ponadto jest zabezpieczeniem przed restrykcyjnymi celami polityki klimatycznej UE - zaznaczył Wirth.
Prezes Tauronu Dariusz Lubera podkreślał z kolei, że spółka dywersyfikuje paliwa, budując źródła węglowe, gazowe i odnawialne. "Projekt jądrowy pozwoli nam m.in. na zwiększenie procentowego udziału technologii bezemisyjnych. Od początku byliśmy zwolennikami realizacji programu jądrowego w obecnej formule, to jest przy zaangażowaniu polskich podmiotów" - powiedział Lubera.
Według prezesa Enei Krzysztofa Zamasza, projekt jądrowy jest ogromną szansą dla całej polskiej energetyki. "Wszyscy mamy jednak świadomość, że kluczowym elementem powodzenia będzie racjonalne wsparcie ze strony państwa" - dodał Zamasz.
Wiceprezes PGE Dariusz Marzec dodał, że w najbliższych tygodniach należy się spodziewać propozycji podjęcia ze stroną rządową dialogu na temat formy regulacji, które będą takim wsparciem. Marzec wyraził opinię, że najwłaściwszą formą wydaje się tzw. kontrakt różnicowy - formuła, którą zdecydowała się użyć Wielka Brytania przy budowie nowych elektrowni jądrowych. Pierwszy taki kontrakt jest badany przez Komisję Europejską, ponieważ dopuszcza możliwość udzielenia w pewnych warunkach pomocy publicznej. Kontrakt różnicowy zakłada ustalenie pewnej ceny energii, tzw. strike price. Jeśli ceny rynkowe będą niższe, rząd dopłaca inwestorowi; jeśli są wyższe - ten zwraca nadwyżkę. Brytyjski kontrakt ma być zawarty na 35 lat, podczas gdy czas eksploatacji elektrowni, której dotyczy, jest rzędu 60 lat.
Zgodnie z planami rządu, w 2017 r. powinna zapaść zasadnicza decyzja co do budowy elektrowni jądrowej, właściwa budowa pierwszego bloku powinna ruszyć w 2020 r., a do końca 2024 r. miałby on zostać oddany do eksploatacji. Pierwsza elektrownia jądrowa ma mieć moc rzędu 3000 MW.