W 2014 r. wykonano w naszym kraju tylko 13 odwiertów w łupkach, z czego zdecydowaną większość zrealizowano na początku roku. W rekordowym 2012 było ich 24. Co gorsza, spadła też liczba koncesji łupkowych ze 115 do 59. Czy to koniec marzeń o polskiej ropie i gazie?
– Tak jak kilka lat temu przesadą było mówienie o łupkowej rewolucji w Polsce, tak dziś przesadą byłoby twierdzenie, że nastąpił koniec poszukiwań niekonwencjonalnych złóż. Cały czas mamy w tym obszarze do czynienia z ewolucyjnymi zmianami, które po prostu wymagają czasu – twierdzi Aleksander Gabryś, menedżer międzynarodowej firmy doradczej EY.
Dodaje, że zbyt długi czas oczekiwania na łupkowe regulacje wystraszył wielu inwestorów, w tym zagraniczne firmy i koncerny mające zaawansowane technologie i pieniądze. Chodzi m.in. o amerykańskie grupy ExxonMobil i Marathon Oil oraz kanadyjski Talisman Energy i włoskie Eni. Na domiar złego wyniki wykonanych odwiertów i tzw. zabiegów szczelinowania hydraulicznego okazały się zbyt słabe, aby dawały szanse na rozpoczęcie przemysłowej eksploatacji.
– Obecnie potrzebny jest kolejny impuls, który zachęci firmy do zwiększenia wydatków na łupkowe poszukiwania. Planowane uchwalanie nowej specustawy mającej ograniczyć biurokratyczne procedury może być dobrym sygnałem dla branży – przekonuje Gabryś. Jego zdaniem przy ocenie łupkowych poszukiwań w Polsce powinniśmy się porównywać z krajami europejskimi, a nie np USA, chociażby ze względu na inną strukturę geologiczną naszych złóż. – Na tym tle nasze poszukiwania wyglądają stosunkowo dobrze – dodaje.
– Wyniki łupkowych poszukiwań w Polsce nadal są rozczarowujące, gdyż nie pozwalają na rozpoczęcie przemysłowej produkcji. Z drugiej jednak strony co roku są coraz lepsze – mówi Paweł Poprawa, geolog, pracownik Akademii Górniczo-Hutniczej oraz doradca Instytutu Studiów Energetycznych. Zauważa, że jeszcze dwa lata temu z pojedynczego odwiertu uzyskiwaliśmy przepływ gazu i ropy na poziomie ok. 10 proc. tego, co uzasadniałoby komercyjne wydobycie. Obecnie to już 30 proc.