Gazprom obraził się na Europę

Koncern zrezygnował z budowy gazociągu omijającego Ukrainę. Poniósł straty, które chce powetować sobie w Turcji.

Aktualizacja: 03.12.2014 10:54 Publikacja: 03.12.2014 04:29

Koncern zrezygnował z budowy gazociągu omijającego Ukrainę.

Koncern zrezygnował z budowy gazociągu omijającego Ukrainę.

Foto: Bloomberg

Stało się to, o czym wysocy rosyjscy urzędnicy mówili półgębkiem od tygodnia, a eksperci od początku inwestycji: nie będzie gazociągu południowego (South Stream) z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii i dalej przez Bałkany do Austrii i Włoch. – Projekt uważamy za zamknięty – potwierdził prezes Gazpromu Aleksiej Miller.

Prezydent Władimir Putin winą za fiasko sztandarowej inwestycji, która miała pozbawić Ukrainę wpływów z tranzytu i zwiększyć udział Gazpromu w gazowym rynku Europy do 35 proc., obarczył Unię. I wytknął brak suwerenności Bułgarii, bo Bruksela zablokowała w tym roku budowę South Streamu przez ten kraj.

63  mld m3 gazu rocznie miał dostarczać planowany gazociąg południowy

Putin zapowiedział dostawy na inne rynki, także w postaci płynnej (LNG). – Europa nie dostanie tyle gazu, nie z Rosji – ostrzegł. Według niego to, co się stało, nie odpowiada interesom gospodarczym Europy i szkodzi współpracy z Rosją. – Ale taki jest wybór naszych europejskich przyjaciół – dodał cierpko Putin.

Droga przez mękę

Prezes Miller wyjaśnił, że koncern „przekieruje" podwodną część gazociągu przez Morze Czarne do Turcji. Pozwoli to Gazpromowi uratować choć część utopionych w inwestycji pieniędzy. Od rozpoczęcia z pompą budowy w grudniu 2013 r. zostały już wykonane wszystkie prace projektowe. Wykupiono ziemię pod budowę, wyprodukowano rury dla pierwszej nitki, w tym do wymagającego specjalnych wzmocnień odcinka podwodnego (900 km). Część rur dostarczono już do Warny, gdzie gazociąg miał wyjść z morza. Czekał tam nawet statek, z którego miało być prowadzone układanie magistrali na morskim dnie. Na terenie Rosji Gazprom wydał na zwiększenie możliwości przesyłowych gazu 400 mld rubli (7,5 mld dol.) z zaplanowanych 1 bln rubli. Ponadto koncern wyłożył blisko 5 mld euro na kontrakty na prace przy części podmorskiej.

15  proc. wzrósł eksport rosyjskiego gazu do Europy w latach 2009–2013

Gazprom rozpoczął budowę gazociągu na własne ryzyko, bo Bruksela nie wyraziła zgody, by Rosjanie byli współwłaścicielami i jedynymi dostawcami gazu tą drogą. Zasady trzeciego pakietu energetycznego UE wymuszają oddanie połowy mocy przesyłowych tzw. trzecim dostawcom. Gazprom tego nie zrobił. Na dodatek rozstrzygnął przetarg na budowę magistrali na korzyść konsorcjum, w którym znalazła się spółka objętego sankcjami miliardera Giennadija Timczenki. Właśnie dlatego Komisja Europejska zablokowała budowę bułgarskiego odcinka.

Sytuację skomplikowała też dymisja lojalnego wobec Rosjan rządu socjalisty Płamena Oreszarskiego. Tzw. rząd techniczny w Sofii zdecydował o zamrożeniu inwestycji do czasu jej podporządkowania energetycznemu prawu Unii. W ślad za Bułgarią prace przy gazociągu wstrzymała ponadto Serbia, która stara się o członkostwo w Unii. Swoje zrobiły też rosnące koszty projektu. Odcinek podmorski miał kosztować 14 mld euro, a lądowy w części europejskiej 9,5 mld euro. W sumie to 23,3 mld euro, o 47 proc. więcej, niż szacowano przy rozpoczęciu inwestycji.

162 mld m sześc. gazu dostarcza Europie Gazprom

Gazprom ma pomysł na ratowanie zainwestowanych pieniędzy: chce zbudować na dnie Morza Czarnego gazociąg do Turcji, drugiego swojego klienta po Niemczech. Przepustowość rury będzie taka jak South Streamu: 63 mld m sześc. rocznie, ale na razie jest odbiorca ledwo 14 mld m sześc. – to turecki Botas. Prezydent Aleksiej Miller podał więc, że „prawie 50 mld m sześc. transportowanych będzie do punktu dostaw na granicy Turcji z Grecją". Nie wiadomo, komu Rosjanie chcą sprzedać gaz. Grecja jest niewielkim rynkiem (w ubiegłym roku kupiła od Gazpromu 2,6 mld m m sześc.), który wraz z Bułgarią (2,9 mld m sześc.) potrzebuje dziesięć razy mniej surowca, niż ma tam docierać.

Polityczna gra

Część rosyjskich ekspertów uważa, że Gazprom w ogóle powinien wycofać się z nowych gazociągów i skupić na budowie planowanej rury do Chin. Jej koszt to ponad 55 mld dol. i też rośnie. Dostawy na Daleki Wschód miałyby przewyższyć eksport do Europy.

217 mld m LNG mogą odebrać wszystkie istniejące terminale gazowe na naszym kontynencie. Ich moce mają rosnąć

Analitycy rynku paliw w wycofaniu Rosjan z South Streamu widzą element gry politycznej Moskwy. Andrzej Szczęśniak uważa, że Gazprom chce wyzwolić w krajach, które mogłyby skorzystać na gazociągu, większą determinację w obronie projektu. Zdaniem Tomasza Chmala, eksperta Instytutu Sobieskiego, o decyzji Moskwy mogły decydować względy finansowe. – Rosjanie mają obecnie większe problemy niż troska o zaopatrzenie południowej Europy w gaz. Kolejnym motywem może być także chęć skłócenia Europy – uważa Chmal.

Eksperci są zgodni, że Gazprom nie zrezygnuje z europejskiego rynku zbytu. Alan Riley, ekspert prawa energetycznego w City University London, przekonuje, że to jedyny perspektywiczny kierunek. I nawołuje, by Gazprom dostosował się do reguł unijnych. – Należy zmienić politykę cenową, bo nie może być tak, że Litwa, która leży bliżej Rosji, za gaz płaci więcej niż Europa Zachodnia. Poza tym Rosja musi odejść od indeksacji cen gazu w kontraktach do notowań ropy i związać umowy z rynkowymi cenami gazu – podkreśla Alan Riley.

Jeśli Gazprom nie pójdzie na ustępstwa, Europa ma alternatywę. Działają tu 22 morskie terminale LNG, a kolejnych sześć jest w budowie. Po ich uruchomieniu tzw. moce regazyfikacyjne sięgną 249 mld m sześc. Dziś 80 proc. mocy terminali jest niewykorzystywane. – Teoretycznie UE może uniezależnić się od dostaw ze Wschodu w każdej chwili – mówi Jean Abiteboul, prezes Cheniere Energy, amerykańskiego producenta LNG, który jako pierwszy chce eksportować ten surowiec z USA.

Jednak niektóre kraje UE nie mają dostępu do gazoportów i są powiązane rurociągami wyłącznie z Rosją. Dlatego Anna-Kaisa Itkonen, rzeczniczka KE ds. energii, zapowiada, że Komisja będzie zmierzać do przyspieszenia budowy połączeń między krajami Europy Południowo-Wschodniej i lepszego zintegrowania unijnej sieci gazociągowej.

Korytarz Północ-Południe

Integracja infrastruktury UE była hasłem przewodnim raportu, jaki niedawno przedstawiał na energetycznym szczycie w Stambule Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu. – Europa musi stawić czoło wielu zagrożeniom zewnętrznym, w tym rosnącej w siłę Rosji. Stawką w tej grze jest stabilność UE, a jej wynik będzie miał istotne znaczenie dla całej wspólnoty transatlantyckiej – mówił prezes Lotosu i szef Central Europe Energy Partners.

CEEP wspólnie z Atlantic Council zaprezentował raport „Dokończyć zjednoczenie Europy – od korytarza północ–południe do unii energetycznej, transportowej i telekomunikacyjnej", który wskazuje niezbędne inwestycje infrastrukturalne, z braku których UE nie może myśleć dziś o pełnej integracji. Zdaniem Olechnowicza to korytarz północ–południe, czyli sieć infrastruktury energetycznej, transportowej i telekomunikacyjnej łączącej Morze Bałtyckie z Adriatykiem i Morzem Czarnym. Jednym z kluczowych projektów ma być gazowy korytarz łączący świnoujski gazoport z terminalem LNG w Chorwacji.

Według Jeana Abiteboula w dłuższej perspektywie  to właśnie gaz płynny będzie wypierać rosyjski surowiec. W planach Europa ma budowę 32 nowych terminali LNG o łącznej mocy ponad 160 mld m sześc. Według prognoz w 2018 r. drogą morską będzie można sprowadzać już ponad dwa razy więcej surowca, niż obecnie Gazprom tu eksportuje. LNG miałby pochodzić m.in. z USA.

Tranzyt przez Ukrainę

Są pieniądze na modernizację

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk stwierdził, że South Stream to był „niepotrzebny polityczny projekt Rosji". – Ukraina wzywa jeszcze raz wszystkich naszych europejskich i amerykańskich partnerów do inwestowania w modernizację naszego systemu magistrali gazowych – zaapelował Jaceniuk. Pierwszy krok został już zrobiony. We wtorek Ukraina i Europejski Bank Inwestycyjny podpisały umowę o modernizacji gazociągu Urengoj–Pomary–Użhorod. Bank pożyczy Ukrainie 150 mln euro na cztery lata. Kijów liczy, że modernizacja pozwoli o 20 proc. obniżyć koszty transportu gazu tą magistralą. Ukraińskie magistrale to największy system transportu gazu w Europie. Gazprom przesyła tędy 52 proc. swoich dostaw do Europy, dając Ukrainie zarobić rocznie na tranzycie do 4 mld dol.

Stało się to, o czym wysocy rosyjscy urzędnicy mówili półgębkiem od tygodnia, a eksperci od początku inwestycji: nie będzie gazociągu południowego (South Stream) z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii i dalej przez Bałkany do Austrii i Włoch. – Projekt uważamy za zamknięty – potwierdził prezes Gazpromu Aleksiej Miller.

Prezydent Władimir Putin winą za fiasko sztandarowej inwestycji, która miała pozbawić Ukrainę wpływów z tranzytu i zwiększyć udział Gazpromu w gazowym rynku Europy do 35 proc., obarczył Unię. I wytknął brak suwerenności Bułgarii, bo Bruksela zablokowała w tym roku budowę South Streamu przez ten kraj.

Pozostało 92% artykułu
Energetyka
Inwestorzy i przemysł czekają na przepisy prawne regulujące rynek wodoru
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej